wtorek, 27 maja 2014

16. "(...) Ash coś knuł. Tylko co?"

Mała informacja: Jade chodziła do szkoły kiedy była w ciąży. Przestała dopiero gdy zamieszkała w Louisa.
Czytaj dalej :)

Ciepłe promienie słońca muskały skórę Jade. Był poniedziałek. Minęły trzy dni od wizyty Ashtona i za razem decyzji dziewczyny o powrocie do szkoły. Gdy weszła do budynku szkoły, dyskretnie udała się do sali. Wszyscy zwrócili w jej stronę oczy i zaczęli wypytywać gdzie była. Brunetka nie czuła się komfortowo ale uratował ją dzwonek. Nauczycielka weszła.

-No proszę, Jade. Gdzie byłaś tyle czasu?-wysoki, denerwujący głos kobiety rozbrzmiał w pomieszczeniu. Ręce dziewczyny zaczęły się pocić. Musiała coś szybko wymyślić.

-Ja, um... Byłam na wakacjach z ciocią w Niemczech.

-Dobrze, w takim razie zaczynajmy.-Jade zaczęła zapisywać większość rzeczy ale nie mogła się skupić. Ashtona nie było w szkole. Co jeśli poszedł po mnie do domu i Louis coś mu zrobił? Po chwili zorientowała się, że rezydencje Louisa nazwała swoim domem. Wróciła myślami do lekcji.

~

Ashton trzymał ręce w kieszeni bluzy i mocno trzymał kopertę by nie wyleciała. Zdziwiony tym, że chłopak, od którego chce wyciągnąć kilka informacji, zgodził się na spotkanie w biały dzień. Przyszedł w umówione miejsce i wypatrywał go. Po kilku minutach przyszedł. Wyjął kopertę i podał mu a ten szybko przeliczył pieniądze.

-A teraz mów, dlaczego Jade mieszka z Tomlinsonem.

~

Dzień mijał w średnim tempie. Nadeszła nareszcie ostatnia lekcja. Przez cały dzień, dziewczyna myślała o tym co mogło się stać z Ashtonem. Zawsze był w szkole. Jego nieskazitelna karta ocen i stu procentowa frekwencja była szkolnym przekładem. A tu prosze - nie było go dziś. Wmawiała sobie, że napewno zachorował. Ale intuicja mówiła co innego. A mianowicie to, że jej przyjaciel. Uroczy i niewinny Ash coś knuł. Tylko co? Drugą rzeczą nad którą dużo bardziej się zastanawiała było to, czy Louis tęskni za nią. Czy też nie może skupić się nad stertą dokumentów, leżących na mahoniowym biurku? Czy tak bardzo pragnie jej teraz - w tym momencie. Podczas przerw wyobrażała sobie jak wychodzi z budynku i zamiast Harry'ego, za kierownicą siedzi Louis. Albo jak podbiega do niej i mocno przytula. I wtedy, w pracowni matematycznej, zaczęły męczyć ją pytanie. Czy Louis naprawde ją kochał? Czy tylko udawał by przespać się z nią? Ale przecież już to zrobił. Liczby i wzory plątały się z nim. Z jego oczami. Z jego głosem. Z tym uczuciem gdy dotykał jej inaczej niż inni. Lubiła to jak uśmiechał się za każdym razem gdy jej policzki pokrywały się rumieńcem. Uśmiech zwycięstwa i satysfakcji. Chciała by tą lecha skończyła się jak najszybciej ale ona trwała i trwała w nieskończoność. Przez uchylone okno dało się słyszeć warkot silnika. Wszyscy przelotnie spojrzeli się w stronę z której dobiegal dźwięk i powrócili do notatek. Był to dla nich zwykły dźwięk. Zwykły samochód. Nie dla Jade. Dla niej był to znak. Znak, że ktoś po nią przyjechał. Albo chłopak z loczkami albo anioł. Jej anioł.

Ze świadomością, że mogłaby to być ta druga opcja wyszła z sali tuż po dzwonku. Zabrała kilka książek z szafki i powędrowała do wyjścia. Czarny, sportowy samochód stał w cieniu drzewa na parkingu. Było to auto, które normalnie stało w garażu Louisa. Czyli to było to drugie.
Gdy była w połowie drogi, brunet wyszedł i oparł się o auto. Spotkał się ze spojrzeniem dziewczyny a na jego twarz wkradł się uśmiech. Dziewczyna przyspieszyła kroku i po kilku sekundach stała przed nim. Złożył delikatny pocałunek na jej policzku. Kąciki jego ust uniósł się jeszcze bardziej gdy rumieniec oblał twarz Jade.
Potem otworzył jej drzwi by mogła wsiąść. Wszyscy patrzyli się na nich. Na zaledwie krótką chwilę, która była dla nich wynagrodzeniem po samotnie spędzonym dniu.

Louis nie jechał drogą prowadzącą do domu a szosą, która kończyła się na skraju lasu. Było popołudnie. Ciepłe popołudnie. A po niebie płynęły chmury. Chłopak zatrzymał się i wyszedł. Dziewczyna poszła jego śladem zostawiając torbę w środku. Czekał na nią.

-Lubisz pikniki?-jego głos wywołał ciarki na plecach brunetki.

-Tak. A czemu pytasz?-Tomlinson sięgnął ręką na podłogę przy tylnych siedzeniach, otwierając wcześniej drzwi i wyjął koszyk.

-Chciałem żebyśmy zjedli tutaj. Co ty na to?-Jade przytaknęła z uśmiechem a Louis złapał jej dłoń, swoją wolną i splótł ich palce. Szli przez las gdy wyszli na osłoniętą polankę. Chłopak wstrzymał swoje kroki i puścił jej dłoń żeby rozłożyć koc i talerze. Usiadł i poklepał miejsce obok siebie dając znak by zrobiła to samo. Gdy to uczyniła przysunął się bliżej by móc ją objąć. Siedzieli w ciszy. Nie niezręcznej, w przyjemnej. Nagle Jade zaczęła.

-Louis, pani Hills robiła rano takie pyszne ciasno i ja...-zaśmiał się kiedy zrobiła przerwę i sięgnął do kosza by wyjąć wypiek gosposi.

-Tak zabrałem. Jak mógłbym zapomnieć.-tym razem ona się uśmiechnęła. Brunet patrzył się na nią cały czas. Patrzył jak kończyła ciasto a potem jak podniosła głowę i patrzyła się w niebo. Była dla niego najpiękniejsza. Ale wiedział, że musi postępować ostrożnie, ponieważ była aniołkiem, który zagubił się w bezlitosnym świecie grzeszników. A takiego aniołka bardzo łatwo skrzywdzić.

-Ty też widzisz tego kotka?-wreszcie przerwała te ciszę. Louis był nieco zaskoczony jej pytaniem ale zorientował się, że chodziło jej o chmury, na które tak długo się patrzyła. Spojrzał się w tamtą stronę i szukał wzrokiem kotka.

-Ja widzę tam królika, nie kota. Chociaż jak by się temu bardziej przyjrzeć wygląda to na hmm... chmurę?-Jade zaśmiała się i oparła głowę na jego ramieniu. Szybko jednak powróciły do niej myśli o Ashtonie. Zrobiła się przez to markotniejsza a chłopak zauważył to. Cmoknął ją w głowę by zwrócić jej uwagę. Popatrzyła na niego.

-Coś się stało, skarbie?-słowo 'skarbie' wypowiedziane przez niego z troską i czułością wywołały motyle w brzuchu brunetki. Nie chciała go denerwować bo wiedziała, że nie lubił Asha ale napewno by nie odpuścił. Westchnęła zaczęła.

-Mam złe przeczucia jeśli chodzi o Ashtona.

-Nic dziwnego. Też go nie lubie.

-Tak ale dziś nie było go w szkole a on jest zawsze.-podkreśliła słowo zawsze i znów popatrzyła na chmury.

-Wiesz co, ten Ash zaprząta ci myśli a ja chyba wiem jak możemy to zmienić.-Tomlinson podniósł się i zaczął zbierać wszystko.-To idziesz ze mną?-podał jej rękę by wstała. Zgodziła się więc poszli z powrotem do samochodu.

------------------------------------------------------------------------------

Hej kochani xx

Na początku chciałam Was przeprosić, że mieliście tyle czekać ale ugh... maraton klasówkowy się rozpoczął.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Długość jako taka ale oddaje to pod Waszą ocenę. Co myślicie na temat tego w jaki sposób Louis chce wygonić Asha z myśli Jade? :D Napiszcie też co sądzie o nim (Ashtonie)
Rozdział jest bardzo obfity w myśli Jade a następne 2 też takie będą (prawdopodobnie xD)
Z mojej strony to chyba wszystko.
Nie sprawdziła błędów ale zrobię to jutro :))

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Do następnego xx

niedziela, 11 maja 2014

15. Ashton

Promyki słońca przebiły się przez szybę przez co dało się dostrzec unoszący kurz. Jade kurczowo trzymała poduszkę Louisa, którego nie było. Otworzyła oczy i rozejrzała się po czym westchnęła i udała się do swojego pokoju. Stanęła przed szafą i zaczęła szukać jakiś ubrań. Nie miała już dziecka więc mogła założyć ulubione ciuchy.

-Jak tak dalej pójdzie to sypialnia Louisa będzie też moją sypialnią.-powiedziała do siebie po czym wcisnęła się w opcisłą koszulkę i szare leginsy. Podwinęła rękawy czarnej bluzy a włosy upieła w wysokiego kucyka schodząc po schodach. Śniadanie przygotowane przez panią Hills czekało już na stole więc od razu usiadła.
Powoli zjadła posiłek zostawiając naczynia na polecenie gosposi. Jedno ze zdjęć powieszonych w korytarzu zwróciło jej uwagę. Dzwonek obił się o uszy dziewczyny. Pani Hills zajęta zmywaniem naczyń nie usłyszała go ewidentnie więc Jade sama do nich podeszła. Otworzyła szerzej oczy gdy zobaczyła swojego przyjaciela.

-Wreszcie cię znalazłem! Dlaczego nie chodzisz do szkoły od miesiąca?!-Ashton złapał ją za nadgarstek ale wyszarpała się.

-Byłam zajęta ale zaraz jak mnie znalazłeś? Nie powinno cię tu być!-brunetka wyszła za drzwi i zamknęła je za sobą.

-Martwiłem się o ciebie.

-Nic mi nie jest jak widzisz. Ale teraz...

-Nigdzie sobie nie pójdę. Szukałem cię bardzo długo. Nie pozwolę ci teraz odejść.-za plecami chłopaka pojawiła się wysoka postać Louisa. Brunet trzymał w ręku marynarkę i kluczyki od auta. Jade była tak zajęta rozmową, że nie zauważyła gdy podjechał.

-Jade, co on robi w moim domu?-wyminął siedemnastolatka i objął dziewczynę w talii nie puszczając z niego wzroku.

-On właśnie wychodzi.-Ash popatrzył na wyższego od siebie Tomlinsona i odszedł za bramę bez słowa.

-Kto to był?-Louis momentalnie ją puścił i gestem kazał wejść do środka.

-Przyjaciel z klasy. Nikt ważny.-wiedziała co się szykuje. Brunet napewno widział zbyt dużo.

-Um, a ty po ci przyjechałeś? Wydawało mi się że kończysz po czwartej.

-Przyjechałem sprawdzić jak się czujesz.

-Dobrze...-chwila napiętej ciszy trwała dość długo.

-Więc wracam do biura.-stali cały czas w korytarzu. Nie było im daleko do drzwi. Louis nacisnął klamkę i wyszedł. Mały mentlik w głowie Jade zostawał na miejscu przez długi czas. Czy powinna wrócić do szkoły? Wkońcu chciała iść na studia. Ale obiecała Louisowi, że zostanie. Nie wiedziała co zrobić. Wzięła komórkę i zadzwoniła do Harry'ego.

-Halo?-zachrypnięty głos Stylesa wywołał ciarki na jej plecach.

-Harry, zrobisz coś dla mnie?

-Postaram się.

-Potrzebuje swoich podręczników i zeszytów z domu. Pomożesz?-chłopak westchnął ciężko.-Rodziców nie ma o tej porze.

-No dobrze, pomogę.

-Dziękuje!-rozłączyła się po czym usiadła w salonie przed ekranem telewizora. Kiedy usłyszała trzask drzwi podbiegła do Harry'ego.

-Mam nadzieję, że nie zamierzasz go zostawić. Nie wytrzymam ani dnia dłużej z samotnym Tommo.

-Nie martw się.-odebrała od niego torbę i uśmiechnęła się. Chłopak odjechał. Jade otworzyła pierwszą książkę i od razu zachciało się jej płakać. Napewno miała mnóstwo testów i egzaminów do zaliczenia nie mówiąc o przepisaniu wszystkich lekcji. Dała sobie spokój. Zaniosła wszystko do sypialni i wznowiła czytanie książki.

Czytała cały dzień z przerwami na jedzenie i łazienkę. Louis przyjechał po czwartej więc zeszła się z nim przywitać. Brunet olał ją siadając do stołu. Nie odzywał się ani słowem. Jade wiedziała, że to przez Ashtona.

-Czyli będziesz mieć ciche dni, prawda?-nie odpowiedział siedział i pił herbatę.

-Chciałam porozmawiać z tobą-dłuższa chwila ciszy nie została przerwana. Dziewczyna zaczynała odchodzić gdy Louis odezwał się.

-To ważne?-skinęła głową i stanęła obok niego.-No to mów.

-Chciałam wrócić do szkoły.

-Przecież ci nie bronie. Wiesz gdzie leżą klucze. Możesz dzwonić do Harry'ego żeby po ciebie przyjeżdżał.

-Nie udawaj, że cię to nie obchodzi.-chłopak wstał od stołu. Wpatrywał się w jej oczy i głaskał policzek dłonią. Westchnął i przytulił ją.

-Masz rację. Obchodzi mnie to i to bardzo. Boję się, że mnie zostawiasz.-oparł podarunek na jej ramieniu i zamknął oczy.

-Obiecała ci, że zostanę a ją dotrzymuje słowa.

-Możesz robić co chcesz. Ale nie może ci się nic stać.-odsunął się kawałek i lustrował  jej twarz. Jade przytaknęła po czym pocałowała bruneta w policzek.

---------------------------------------------------------------------------

Hej tygryski x
Jak podoba się Wam rozdział? Mnie się trochę nie podoba ale opinię pozostawiam w Waszych rękach. Zauważyłam, że pojawia się coraz więcej czytelników. To dobry znak!

Przepraszam, że musieliście tyle czekać ale nie miałam wogóle pomysłu co napisać i nagle BAM! xD
Niestety mam w środę egzamin i muszę się uczyć więc następny rozdział pojawi się gdzieś czwartek-sobota, góra niedziela.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Do następnego xx

sobota, 3 maja 2014

14. "Kocham cię..."

-Zostań ze mną, proszę...-głos Louisa rozniósł się po pomieszczeniu. Jade nie wiedziała jak odpowiedzieć, więc milczała.

-Wiem, że nie jestem ci już potrzebny ale chociaż na kilka dni.

-Zostanę ale masz przestać myśleć, że jesteś niepotrzebny.-chłopak uśmiechnął się lekko. Z każdą chwilą coraz trudniej było mu wytrzymać żeby nie zasnąć.

-Powinieneś odpocząć. Zadzwoń do Harry'ego niech przyjedzie po ciebie.-brunet przewrócił oczami i szybko napisał sms-a do przyjaciela po czym wstał leniwie.

-Przyjadę jeszcze do ciebie.-pocałował ją w czoło i zszedł na parking pod szpitalem. Czekał kilka minut aż Styles przyjedzie. Usiadł na miejscu pasażera a lokaty ruszył.

-Zdziwiłem się kiedy napisałeś.-Harry przerwał nieznośna ciszę.

-Jade powiedziała, że mam odpocząć.

-Wszystko jasne...-Louis spojrzał się na przyjaciela z wyrazem pretensji.-Przyznaj, że sam z własnej woli nie wyszedł byś teraz.-chłopak tylko polecił głową. Kiedy już dojechali, brunet szybko dostał się do swojej sypialni i wsunął zręcznie pod kołdrę a zasnął niemal natychmiast.

Jade czekała aż pielęgniarka wyjdzie i zostawi ją samą. Musiała przemyśleć kilka rzeczy. Zostać czy jechać na ukochane studia? Zostawić tak Louisa? Powiedzieć mu "Pa" po tym co dla niej zrobił? Było tyle pytań a żadnej odpowiedzi. Gdy już była sama owinęła się w koc i zamknęła oczy. Dźwięki wydawane przez maszyny wcale nie pomagały jej w podjęciu decyzji. Nasunęła ukrycie wyżej, na głowę. Wkońcu gdy już zdecydowała zasnęła.

Zegarek pokazywał ósmą wieczorem. Louis wyszedł z łazienki po czym założył świeży T-shirt i rurki. Ciężkie kropelki wody kawały z jego włosów. Wytarł je w ręcznik i ułożył. Zastanawiał się czy jest jeszcze sens żeby jechać do Jade.

-Cholera, samochód. Zapomniałem.-brunet wyciągnął kluczyki ze spodni. Założył czarne Vansy i zaczął spacer pod szpital. Leniwie stawiał nogę za nogą. Tak bardzo nie lubił chodzić na spacery. Zwłaszcza samemu. Cóż, chyba nikt tego nie lubi.

W pomieszczeniu rozległo się ciche pukanie. Jade przewróciła się na drugi bok i zobaczyła jak Louis stoi oparty o ścianę.

-Już myślałam, że nie przyjdziesz.-oparła się na łokciach gdy podszedł bliżej i usiadł obok.

-Powiedziałem, że przyjdę więc jestem... Jade, chciałem ci powiedzieć, że jeśli mnie zostawiasz to rozumiem ale wiedz, że w ten sposób się mnie nie pozbędziesz

-Powiedziałam, że zostaje, Louis

-Ludzie lubią zmieniać zdanie.-brunetka położyła się na boku robiąc tym miejsce chłopakowi. Tomlinson zrozumiał, że ma się teraz położyć więc tak zrobił. Bawił się jej włosami gdy ona kreśliła na jego koszulce.

-Bez ciebie dom jest całkiem pusty, nie wiem jak wcześniej mogłem tak mieszkać.-cichy śmiech wydobył się z jego ust. Louis oparł czoło o głowę dziewczyny i westchnął.

-Chciałabym być tam teraz. Mam dość tego szpitala.-ostatnie słowo nikło w czerwonym T-shircie Tomlinsona.

-Zawsze możesz wyjść na własne życzenie ale to byłoby nieodpowiedzialne.-na twarzy Jade pojawił się chytry uśmiech.

-Jestem niepełnoletnia. Wszystko co robię jest nieodpowiedzialne.

-Skarbie...

-Wyjdę stąd. Jeśli nie dziś to jutro.

-Jesteś strasznie uparta.-brunet odsunął się kawałek i spojrzał w jej oczy.

-Zawołasz pielęgniarkę? Naprawdę chcę jeszcze dziś stąd wyjść.

-A jak przepraszam zamierzasz wrócić skoro nie masz się nawet w co ubrać?-tu ją miał. Wypuścił ciężko powietrze i podniósł się na równe nogi.

-Pojadę po ciuchy dla ciebie.-Louis wsiadł w samochód i podjechał pod rezydencję. Wrzucił kilka rzeczy do swojej sportowej torby po czym wrócił do Jade z niższą od niego o jakieś 10 centymetrów pielęgniarką.

-Rozumiem, że chce pani zostać wypisana na życzenie?-dziewczyna przytaknęła i usiadła na brzegu łóżka.

-Dobrze, pójdę po doktora. Jeśli wszystko jest w porządku będzie mogła pani wyjść.-kiedy kobieta wyszła chłopak rzucił torbę na łóżko i pocałował Jade w policzek. Po chwili wszedł lekarz. Zrobił badania którymi Tommo nie za bardzo się interesował. Czekał posłusznie przy oknie i stukał palcami o parapet.

-Chyba mogę cię puścić do domu ale masz na siebie uważać.-mężczyzna przekroczył drzwi a Louis nadal nie ruszał się z miejsca.

-Ubieraj się i jedźmy.-jego głos odbił się echem od ścian. Dziewczyna wsunęła na siebie spodnie i wzięła do ręki sweter. Gdy Louis ukradkiem spojrzał w jej stronę zobaczył jak bardzo poobijane ma plecy i ręce. Podszedł do niej od tyłu.

-Pomogę ci, podaj mi to.-chłopak nałożył na nią materiał a gdy jego ręka spotkała się z fioletowym siniakiemna brzuchu, została tam. Patrzył się w to miejsce i gładził je kciukiem.

-Możesz zabrać rękę? Masz trochę zimną dłoń.-Louis ocknął się i puścił dziewczynę. Zabrał resztę rzeczy i poszedł za nią w stronę drzwi. Kiedy już cała papierkowa robota została skończona wsiedli w auto. Nastała niezręczna cisza. Jade patrzyła się w okno a Tomlinson na drogę. Niebo stawało się coraz bardziej ciemne a latarnie na chodnikach i reflektory samochodów były jedynymi źródłami światła.

-Jade?-chłopak spojrzał na nią przez ułamek sekundy.

-Mhm...

-Możesz dziś spać że mną?-dziewczyna zatrzymała wzrok na jego twarzy.

-Ale...

-Proszę?-w tym samym momencie stali już pod bramą domu.

-Eh, dobrze.-brunetka weszła po schodach i udała się do łazienki. Rozebrała się całkowicie po czym weszła pod prysznic. Ciepła woda powodowała uszczypnięcia na jej skórze w miejscach zadrapań więc postanowiła szybko zakończyć tę kąpiel. Wytarła się w cieplutki ręcznik by móc włożyć koszulę i czarne figi. Gdy wyszła Louis leżał na łóżku bez koszulki, jedynie w szarych dresach. Powoli położyła się obok.

-Boisz się położyć obok mnie, że tak się skradasz?

-Po prostu boli mnie nadal wszystko.-chłopak przykrył ją i siebie.

-Nagrzałeś tą kołdrę.-Jade zaśmiała się i zamknęła oczy wtulając w przykrycie. Tomlinson ostrożnie złapał ją kolanach i ramionach po czym przysunął jak najbliżej do siebie. Dziewczyna nawet nie otworzyła oczu. Czuła się przy nim bezpieczna. Położyła dłoń na jego brzuchu i słuchała spokojnego bicia serca. Louis czuł ciepły oddech dziewczyny na swojej klatce piersiowej. Bał się wykonać najmniejszy ruch żeby jej nie skrzywdzić.

-Kocham cię, Jade.-trzy słowa. Tylko trzy. Wystarczyły by wywołać uczucie motyli w brzuchu brunetki.

-C-co?

-Kocham cię.-wyszeptał drugi raz. Zamknął oczy i zacisnął uścisk w taki sposób żeby nic jej nie zabolało.

-Ja... ja ciebie też kocham.-na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech.-Dobranoc Lou.

-Dobranoc skarbie...

--------------------------------------------------------------------

Przepraszam przepraszam przepraszam! Tak strasznie zjebałam tak dobry rozdział. :( Ale mam nadzieję że mi wybaczyć ten ostatni raz.

Louis wreszcie powiedział Jade że ją kocha! Jeju nawet nie wiecie jak bardzo nie mogę się doczekać waszej reakcji więc komentujcie!!! Mam nadzieję, że nie zanudzam Was tym fanfiction na śmierć.

To chyba tyle ode mnie. Prostu komentujcie, komentujcie i jeszcze raz komentujcie. Będę Waszym koszmarem i będę Was straszyć jeśli nie napiszcie koma xD (Nie nic...)

Do następnego xx