sobota, 3 maja 2014

14. "Kocham cię..."

-Zostań ze mną, proszę...-głos Louisa rozniósł się po pomieszczeniu. Jade nie wiedziała jak odpowiedzieć, więc milczała.

-Wiem, że nie jestem ci już potrzebny ale chociaż na kilka dni.

-Zostanę ale masz przestać myśleć, że jesteś niepotrzebny.-chłopak uśmiechnął się lekko. Z każdą chwilą coraz trudniej było mu wytrzymać żeby nie zasnąć.

-Powinieneś odpocząć. Zadzwoń do Harry'ego niech przyjedzie po ciebie.-brunet przewrócił oczami i szybko napisał sms-a do przyjaciela po czym wstał leniwie.

-Przyjadę jeszcze do ciebie.-pocałował ją w czoło i zszedł na parking pod szpitalem. Czekał kilka minut aż Styles przyjedzie. Usiadł na miejscu pasażera a lokaty ruszył.

-Zdziwiłem się kiedy napisałeś.-Harry przerwał nieznośna ciszę.

-Jade powiedziała, że mam odpocząć.

-Wszystko jasne...-Louis spojrzał się na przyjaciela z wyrazem pretensji.-Przyznaj, że sam z własnej woli nie wyszedł byś teraz.-chłopak tylko polecił głową. Kiedy już dojechali, brunet szybko dostał się do swojej sypialni i wsunął zręcznie pod kołdrę a zasnął niemal natychmiast.

Jade czekała aż pielęgniarka wyjdzie i zostawi ją samą. Musiała przemyśleć kilka rzeczy. Zostać czy jechać na ukochane studia? Zostawić tak Louisa? Powiedzieć mu "Pa" po tym co dla niej zrobił? Było tyle pytań a żadnej odpowiedzi. Gdy już była sama owinęła się w koc i zamknęła oczy. Dźwięki wydawane przez maszyny wcale nie pomagały jej w podjęciu decyzji. Nasunęła ukrycie wyżej, na głowę. Wkońcu gdy już zdecydowała zasnęła.

Zegarek pokazywał ósmą wieczorem. Louis wyszedł z łazienki po czym założył świeży T-shirt i rurki. Ciężkie kropelki wody kawały z jego włosów. Wytarł je w ręcznik i ułożył. Zastanawiał się czy jest jeszcze sens żeby jechać do Jade.

-Cholera, samochód. Zapomniałem.-brunet wyciągnął kluczyki ze spodni. Założył czarne Vansy i zaczął spacer pod szpital. Leniwie stawiał nogę za nogą. Tak bardzo nie lubił chodzić na spacery. Zwłaszcza samemu. Cóż, chyba nikt tego nie lubi.

W pomieszczeniu rozległo się ciche pukanie. Jade przewróciła się na drugi bok i zobaczyła jak Louis stoi oparty o ścianę.

-Już myślałam, że nie przyjdziesz.-oparła się na łokciach gdy podszedł bliżej i usiadł obok.

-Powiedziałem, że przyjdę więc jestem... Jade, chciałem ci powiedzieć, że jeśli mnie zostawiasz to rozumiem ale wiedz, że w ten sposób się mnie nie pozbędziesz

-Powiedziałam, że zostaje, Louis

-Ludzie lubią zmieniać zdanie.-brunetka położyła się na boku robiąc tym miejsce chłopakowi. Tomlinson zrozumiał, że ma się teraz położyć więc tak zrobił. Bawił się jej włosami gdy ona kreśliła na jego koszulce.

-Bez ciebie dom jest całkiem pusty, nie wiem jak wcześniej mogłem tak mieszkać.-cichy śmiech wydobył się z jego ust. Louis oparł czoło o głowę dziewczyny i westchnął.

-Chciałabym być tam teraz. Mam dość tego szpitala.-ostatnie słowo nikło w czerwonym T-shircie Tomlinsona.

-Zawsze możesz wyjść na własne życzenie ale to byłoby nieodpowiedzialne.-na twarzy Jade pojawił się chytry uśmiech.

-Jestem niepełnoletnia. Wszystko co robię jest nieodpowiedzialne.

-Skarbie...

-Wyjdę stąd. Jeśli nie dziś to jutro.

-Jesteś strasznie uparta.-brunet odsunął się kawałek i spojrzał w jej oczy.

-Zawołasz pielęgniarkę? Naprawdę chcę jeszcze dziś stąd wyjść.

-A jak przepraszam zamierzasz wrócić skoro nie masz się nawet w co ubrać?-tu ją miał. Wypuścił ciężko powietrze i podniósł się na równe nogi.

-Pojadę po ciuchy dla ciebie.-Louis wsiadł w samochód i podjechał pod rezydencję. Wrzucił kilka rzeczy do swojej sportowej torby po czym wrócił do Jade z niższą od niego o jakieś 10 centymetrów pielęgniarką.

-Rozumiem, że chce pani zostać wypisana na życzenie?-dziewczyna przytaknęła i usiadła na brzegu łóżka.

-Dobrze, pójdę po doktora. Jeśli wszystko jest w porządku będzie mogła pani wyjść.-kiedy kobieta wyszła chłopak rzucił torbę na łóżko i pocałował Jade w policzek. Po chwili wszedł lekarz. Zrobił badania którymi Tommo nie za bardzo się interesował. Czekał posłusznie przy oknie i stukał palcami o parapet.

-Chyba mogę cię puścić do domu ale masz na siebie uważać.-mężczyzna przekroczył drzwi a Louis nadal nie ruszał się z miejsca.

-Ubieraj się i jedźmy.-jego głos odbił się echem od ścian. Dziewczyna wsunęła na siebie spodnie i wzięła do ręki sweter. Gdy Louis ukradkiem spojrzał w jej stronę zobaczył jak bardzo poobijane ma plecy i ręce. Podszedł do niej od tyłu.

-Pomogę ci, podaj mi to.-chłopak nałożył na nią materiał a gdy jego ręka spotkała się z fioletowym siniakiemna brzuchu, została tam. Patrzył się w to miejsce i gładził je kciukiem.

-Możesz zabrać rękę? Masz trochę zimną dłoń.-Louis ocknął się i puścił dziewczynę. Zabrał resztę rzeczy i poszedł za nią w stronę drzwi. Kiedy już cała papierkowa robota została skończona wsiedli w auto. Nastała niezręczna cisza. Jade patrzyła się w okno a Tomlinson na drogę. Niebo stawało się coraz bardziej ciemne a latarnie na chodnikach i reflektory samochodów były jedynymi źródłami światła.

-Jade?-chłopak spojrzał na nią przez ułamek sekundy.

-Mhm...

-Możesz dziś spać że mną?-dziewczyna zatrzymała wzrok na jego twarzy.

-Ale...

-Proszę?-w tym samym momencie stali już pod bramą domu.

-Eh, dobrze.-brunetka weszła po schodach i udała się do łazienki. Rozebrała się całkowicie po czym weszła pod prysznic. Ciepła woda powodowała uszczypnięcia na jej skórze w miejscach zadrapań więc postanowiła szybko zakończyć tę kąpiel. Wytarła się w cieplutki ręcznik by móc włożyć koszulę i czarne figi. Gdy wyszła Louis leżał na łóżku bez koszulki, jedynie w szarych dresach. Powoli położyła się obok.

-Boisz się położyć obok mnie, że tak się skradasz?

-Po prostu boli mnie nadal wszystko.-chłopak przykrył ją i siebie.

-Nagrzałeś tą kołdrę.-Jade zaśmiała się i zamknęła oczy wtulając w przykrycie. Tomlinson ostrożnie złapał ją kolanach i ramionach po czym przysunął jak najbliżej do siebie. Dziewczyna nawet nie otworzyła oczu. Czuła się przy nim bezpieczna. Położyła dłoń na jego brzuchu i słuchała spokojnego bicia serca. Louis czuł ciepły oddech dziewczyny na swojej klatce piersiowej. Bał się wykonać najmniejszy ruch żeby jej nie skrzywdzić.

-Kocham cię, Jade.-trzy słowa. Tylko trzy. Wystarczyły by wywołać uczucie motyli w brzuchu brunetki.

-C-co?

-Kocham cię.-wyszeptał drugi raz. Zamknął oczy i zacisnął uścisk w taki sposób żeby nic jej nie zabolało.

-Ja... ja ciebie też kocham.-na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech.-Dobranoc Lou.

-Dobranoc skarbie...

--------------------------------------------------------------------

Przepraszam przepraszam przepraszam! Tak strasznie zjebałam tak dobry rozdział. :( Ale mam nadzieję że mi wybaczyć ten ostatni raz.

Louis wreszcie powiedział Jade że ją kocha! Jeju nawet nie wiecie jak bardzo nie mogę się doczekać waszej reakcji więc komentujcie!!! Mam nadzieję, że nie zanudzam Was tym fanfiction na śmierć.

To chyba tyle ode mnie. Prostu komentujcie, komentujcie i jeszcze raz komentujcie. Będę Waszym koszmarem i będę Was straszyć jeśli nie napiszcie koma xD (Nie nic...)

Do następnego xx