czwartek, 27 marca 2014

7. Spotkanie

Para wydobywająca się z białego kubka przyciągała wzrok Louisa. Świat na chwilę zwolnił. Zegar odliczał kolejne sekundy coraz wolniej. Było wcześnie, bardzo wcześnie. Pani Hills jeszcze nie było a Jade i Snowflake smacznie spały. Chłopak przesunął wzrok na mały ogródek za oknem. Świeciło mocno słońce a ptaki głośno śpiewały. Powrócił do rzeczywistości.
Podniósł kubek do ust i upił kilka łyków kawy by rozbudzić organizm. Usłyszał tłumiony odgłos kroków. Po chwili Jade weszła do kuchni i zaczęła przygotowywać sobie herbatę.
-Czekaj, zrobię to za ciebie.-Louis poderwał się i wyręczył ją. Woda wstawiona przez niego zaczęła powoli się gotować. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i usiadła.
-Co cię ugryzło?-powiedziała zaspanym głosem
-Mnie? Nic.
-To dlaczego tak się zachowujesz?
-Minęły prawie dwa miesiące od... no wiesz. Więc powinienem ci teraz pomagać. Choć to nie będzie łatwe.- po raz pierwszy widziała na jego twarzy uczycie. Nie byle jakie. Niepewność, cierpliwość i zaufanie. Nie myślała, że tak szybko uda jej się to ujrzeć. Kąciki jej ust lekko uniosły się w górę. Krótka chwila ciszy została przerwana przez gwizd czajnika. Louis wlał wodę do kubka i podał go dziewczynie a sam usiadł s powrotem na swoje miejsce. Jade zatrzymała swój wzrok na chłopaku, który mieszał łyżeczką w kawie. Zauważyła u niego worki pod oczami. Pojedyncze kosmyki przetłuszczonych włosów spadały na zapadnięte policzki. Od dłuższego czasu nie przyglądała mu się z taką uwagą. Nagle brunet podniósł głowę. Widocznie wyczuł na sobie wzrok dziewczyny.
Uśmiech pojawiający się na jego twarzy wywołał u niej uczucie motyli w brzuchu, z niewiadomego powodu. Przerwała to unosząc kubek do ust. Louis dopił i wstawił naczynie do zlewu.
-Em, Jade...-dziewczyna odwróciła się do niego i czekała aż dokończy.
-Czy twoi rodzice wiedzą, że to ja jestem ojcem tego dziecka?-niepewność pojawiła się na jej twarzy. Nie odpowiedziała tylko znów zaczęła pić herbatę.
-Jade? Nie powiedziałaś im?-podparł się rękoma o stolik i spojrzał wymownie na dziewczynę.
-J-Ja chciałam ale... boję się reakcji ojca. To, że mu wogule powiedziałam o ciąży było trudne a powiedzenie mu o tym, że ktoś taki jak ty jest ojcem... Kosztowałoby mnie to mnóstwo nerwów.-jej ręka zaczęła nerwowo drżeć a oczy zaszły mgłą. Louis zauważył to. Stanął za nią i niepewnie objął.
-Nie płacz... To przecież nie jest koniec świata.-w jego głosie dało się usłyszeć lekki śmiech. Jade położyła rękę na jego przed ramieniu a drugą wytarła oczy. Nikt jeszcze jej tak nie potraktował. Chłopak delikatnie się odsunął i usiadł naprzeciwko.
-A teraz wytłumacz mi, co miałaś na myśli mówiąc "ktoś taki jak ja".-nastąpiła chwila ciszy, która szybko została przerwana.
-Mój ojciec nie lubi osób, które myślą, że mogą wszystko.
-Uważasz, że jestem jedną z tych osób?
-Nie, ale mój tata, owszem. Pozornie wie kim jesteś i co robisz z przyjaciółmi.
-To, że Liam i Zayn są tacy to nie moja wina.
-Szkoda, że on tego nie zrozumie, bo jesteś miły.-chłopak poczuł zakłopotanie. Rzadko słyszał szczere komplementy. Zazwyczaj gdy ktoś mówił mu coś miłego, chciał pieniędzy, bądź czegoś kosztownego.
-Jestem?
-Jasne, że tak! Głupie pytanie.
-Nie zawsze taki jestem. Często mnie ponosi.-pod dom zajechał samochód Harry'ego. Louis zauważył go przez okno.-Wrócimy do tego. Muszę iść, a ty nie wychodź.-zabrał kilka rzeczy i wsiadł do auta przyjaciela.
_____________________________________________________________
Kilka dziewczyn przeszło koło Louisa. Wyraźnie było czuć od nich alkohol. Chłopak usiadł przy barze, obok Liama, który pił trzeciego drinka tego wieczoru. Tomlinson chwycił szklankę z końcówką shota i dopił ją jednym łykiem.
-Wreszcie wśród swoich!-Liam szturchnął go niezdarnie łokciem.
-Chyba miałeś rację co do tego. Potrzebowałem odpoczynku.
-No widzisz. Ja zawsze mam rację! Gdzie jest Malik?
-Mizia się z Pezz gdzieś w kącie. Wiesz, jak to oni.-Louis wstał i zaczął szukać Zayna. Wyczuł wibracje w kieszeni więc wyjął telefon. Litery były nie ostre czego winą był alkohol.
"Od: Zayn
Do:Louis
Nie szukajcie nas. Pojechaliśmy do domu"
Pokręcił głową po czym schował telefon i ruszył w stronę przyjaciela
-Zayn jest w domu.
-Jak to w domu?-brunet wstał chwiejnie i oparł się o ścianę by nie upaść.
-Lepiej będzie jeśli my też wrócimy. Jesteś pijany.-chwycił go za ramie i podtrzymując zaprowadził do taksówki.
Wysiedli przed rezydencją. Kierowca taksówki odjechał tuż po tym jak dostał zapłatę. Louis musiał zaciągnąć śpiącego Liama sam będąc na wpół nieprzytomnym.
Ledwo wszedł do domu i położył go na kanapie w salonie. Poszedł do łóżka i po kilku minutach zasnął
Jade z trudnością otworzyła oczy i wstała. Jej goła stopa dotknęła zimnej posadzki za ostatnim stopniem. W kuchni zobaczyła Louisa z butelką wody.
-Lou, co ty robisz?
-Ciii... Chyba nie chcesz obudzić królewicza?-dziewczyna zmarszczyła czoło i pytająco spojrzała na chłopaka. Nie musiała długo czekać na odpowiedź.
-Liam śpi w salonie.
-Właściwie, to już wstał.-Payne stał za plecami Jade. Brunetka obróciła się i z trudnością przełknęła ślinę, napotykając jego wzrok.
----------------------------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Tak bardzo Was przepraszam, że musieliście tyle czasu czekać na ten rozdział. Ale niestety musiałam się uczyć do egzaminu ;-;
No jest kolejny rozdział! Podoba się? :)
Bardzo wam dziękuję za 9 komentarzu pod poprzednim rozdziałem! Mam nadzieję, że będzie nas przybywało coraz więcej :D
Ale co do rozdziału:
Louis wreszcie poszedł do klubu, najebał się z Liamem, przyniósł go a rano BAM! Spotkanie oko w oko z Jade xD
Komentujcie i zapraszajcie innych do czytania naszego bloga. A no i przepraszam za wszystkie błędy ale kończyłam ten rozdział wieczorem i już nie miałam siły.
Dawno nie pytałam więc zapytam jeszcze raz: Co sądzicie o hashtagu? PISAAAAĆ W KOMENTARZACH!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Do następnego xx

piątek, 21 marca 2014

6. Snowflake

Louis przebudził się koło piątej rano. Słońce próbowało przebić się przez ciemność nocy. Ręka chłopaka powędrowała w stronę lampki nocnej. Zamiast włącznika, pod jego dłonią znalazł się medalik. Ten sam, który poprzedniej nocy zabrała Jade. Wierzchiem drugiej dłoni przetarł oczy i zapalił wreszcie lampkę. Przysunął się bliżej do źródła światła i kolejny raz obejżał medalion.
Kciukiem przejechał po kilku cyfrach. Zaknął oczy i pomyślał o niej. O właścicielce łańcuszka. Westchnął ciężko po czym odłożył go do pudełka pod łóżkiem. Zgasił światło i zatopił głowę w poduszce.

Budzik zadzwonił punktualnie o siódmej rano. Louis wyłączył go i podniósł wzrok patrząc na okno. Kropelki deszczu stukały w okno. Chłopak opuścił głowę na poduszkę i jęknął zirytowany.

-Ugh, tylko nie to! Znów deszcz.-głos bruneta nikł w pościeli. Lekkie pukanie do drzwi rozległo się po sypialni ale Louis nie miał zamiaru wstawać. Rozłożył się jeszcze bardziej na łóżku i zakrył kołdrą po głowę. Pukanie nie ustępowało.

-Proszę!-wysunął głowę i przewrócił oczami. Zza drzwi wysunęła się pani Hills.

-Nie zeszłeś, więc...

-Nigdzie nie wychodzę. Mam dość deszczu.-gosposia westchnęła i wyszła zamykając drzwi. Louis ponownie ułożył się wygodnie i zasnął. Deszcz nigdy nie był jego sprzymierzeńcem, mimo to nie zamieniłby nigdy Anglii na nic innego.

W tym samym czasie Jade wykonała poranną toaletę i zeszła na śniadanie. Była zdziwiona, że na stole stały dwa talerze a nie jeden jak poprzedniego dnia. Skrzypienie drzwi wejściowych rozległo się po piętrze. Do uszu dziewczyny dobiegł dźwięk stukotu butów o marmurową posadzkę.

W progu jadalni stanął Harry z płaszczem i kluczykami od samochodu w ręku.

-Gdzie Louis?-płaszcz został rzucony przez właściciela na jedno z krzeseł.

-Skąd ja mam wiedzieć? Widziałam się z nim wczoraj.-Styles usiadł na tym samym krześle, na którym leżało teraz jego okrycie. Stukał paznokciami o brzeg stołu a drugą ręką podparł głowę. Z wyższego piętra zdało się słyszeć przytłumione, przez dywan kroki.

Oboje zwrócili wzrok w stronę wejścia do pomieszczenia, w którym teraz stał Louis. Miał straszne worki pod oczami a kosmyki jego włosów wystawały na wszystkie strony. Poprawił swoją, pogniecioną koszulkę i usiadł na swoim miejscu. Zapadła niezręczna cisza. Kilka minut później, pani Hills postawiła przed Louisem i Jade śniadanie. Harry przyglądał się jak przyjaciel je.

Jade co i raz spoglądała na Louisa. Była zdziwiona, że jeszcze nigdzie nie wyszedł.

-Louis, dlaczego się tak grzebiesz?!-Harry rozprostował się na krześle.-Czy ty wogóle zamierzasz iść do pracy?!

-Nie... Pada deszcz. Wiesz jak bardzo nie lubie deszczu.-Harry przewrócił oczami po czym wstał i udał się do wyjścia. Po kilku chwilach, Louis podniósł się z miejsca i poszedł pod prysznic. Gdy wrócił otworzył drzwi balkonu i położył się w szerz na łóżku. Zamknął oczy i głęboko odetchnął. Poczuł słony zapach morza. "Co u licha...?" Wydawało mu się. Całymi dniami tylko pracował, brakowało u wakacji z przyjaciółmi a jeszcze bardziej z mamą. Ojciec nigdy nie był mu bliski.

-A gdyby tak... Nie, najpierw muszę z nimi porozmawiać.-wyszedł na balkon. Zimne, marmurowe płytki chłodziły jego stopy. Usłyszał szczekanie psów z sąsiedniej posiadłości. Przypomniała mu się jego przyjaciółka. Psia przyjaciółka. Uwielbiał się z nią bawić. Gdy Louis był wtedy w hotelu, z Jade. Suczka wymknęła się z ogródka i już nie wróciła.
Wiatr muskał jego skórę. Było ciepło deszcz ustał, czemu się nie dziwił. Był środek czerwca. Rozglądał się po niebie. Ani jednej chmurki. Po chwili usłyszał skomlenie. Dobiegało ze strony bramy. Zwrócił tam wzrok i zobaczył ubłoconego pieska. Nie był pewny czy to ona, przez to błoto. Ubrał buty i podszedł do ogrodzenia. Zwierzątko wyciągnęło jedną łapkę w jego stronę.

-Snowflake!-otworzył furtkę a suczka wbiegła i przywitała się, skacząc dookoła chłopaka. Louis zabrał ją do środka i dokładnie umył. Sierść Snowflake odzyskała dawny, śnieżnobiały kolor. Końcówki uszu miały rudy odcień, a małe, czarne łatki pokrywały jej ciało. Postawił przed nią miskę i przyglądał się jak łapczywie jadło. Pogłaskał ją i poszedł do salonu, w którym siedziała Jade i oglądała telewizje. Nie odezwał się słowem i dołączył się. Stukanie pazurów o posadzkę zapowiedziało, że suczka weszła do pomieszczenia. Jade zwróciła wzrok w jej stronę. Snowflake przyglądała się jej a potem powąchała ją.

-Choć, Snowflake.-na polecenie, położyła się u Louisa na kolanach i dalej przyglądała dziewczynie.

-Louis, skąd się wziął ten pies?-wskazała na zwierzątko.

-Wróciła do domu.-w głowie dziewczyny panował lekki chaos ale ostateczmie nie powiedziała nic. Zapanowała cisza.

------------------------------------------------------------------------

Jest kolejny rozdział.
Przepraszam, że musieliście tyle czekać ale nie czułam się za dobrze w tym tygodniu. (zwłaszcza wczoraj)

Nadal nie wiemy do kogo należy medalion :c Ale spokojnie, już nie długo xD

Louis odzyskał Snowflake, yay!

Widzę, że pojawia się powoli więcej komentarzy. I to mnie cieszy :D Fajnie by było jeśli polecicie mojego bloga swoim znajomym.

Aha, chcę wiedzieć ile osób czyta notatki pod rozdziałami, więc jeśli czytacie, to poza opinią napiszcie.
To chyba wszystko.

Do następnego xx

czwartek, 13 marca 2014

4. Wizyta

PRZECZYTAJCIE NOTKE POD ROZDZIAŁEM !!!

Głośny dźwięk dzwonka do drzwi obudził Louisa. Otworzył oczy i lekko kopnął, leżącego obok Harry'ego. Chłopak podniósł się i oparł na łokciach.

-Idź otwórz drzwi, Harry.-Styles powoli wstał i poszedł w stronę drzwi by po chwili wrócić na kanape.

Do salonu weszła Jade. Louis podszedł trochę bliżej do niej i uśmiechnął się lekko.

Dziewczyna miała worki pod oczami a jej włosy były w nie ładzie. Nie wyglądała najlepiej.

-Wiesz, wyglądasz strasznie. Czy ty wogule spałaś przez ostatnie dwa dni?-chłopak nie czekał na odpowiedź lecz chwycił jej nadgarstek dając jej znak by porozmawiali gdzieś indziej.

Skierowali swe kroki do kuchni i usiedli.

-Zastanowiłam się nad tym co powiedziałeś i chyba... mogę się zgodzić.-brunetka nieśmiało spojżała mu w oczy.

-Dobrze, ale narazie zostaniesz u mnie. Chce być pewien, że nie uciekniesz.

Jade skineła głową na tak. Trochę obawiała się jak jej życie zmieni się, ale nie mogła przecież włóczyć się po ulicy.

Tomlinson wstał i zaczął wychodzić z pomieszczenia.

-Jade, idziesz czy nie?-dziewczyna powoli udał się za nim. Chłopak zatrzymał się przy pokoju, który znajdował się tuż obok jego sypialni.
Otworzył drzwi i dał jej sygnał by weszła.

Dziewczyna stanęła na środku pokoju. Nie mogła uwierzyć w to jak duże było pomieszczenie. Była przyzwyczajona do innego otoczenia.

-Radzę ci zdrzemnąć się.-Louis chwycił za klamkę-Ja będę na dole.-wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Dziewczyna usiadła na brzegu łóżka i rozejżała się po pokoju.
Duże łóżko stało po najdłuższą ścianą. Po bokach stały szafki nocne i dwie lapki.
Żyrandol świecił jasnym światłem. Pod szerokim oknem umieszczona była komoda. Wkącie stało lustro.

Jade podeszła do niego a gdy zobaczyła swoje odbicie, zebrało jej się na płacz. Zawsze dbała o to by wyglądać w miarę ładnie, ale teraz nie wyglądała tak jakby chciała.

Gdy Louis wszedł do salonu nie dostrzegł Harry'ego. Rozejżał się po pomieszczeniu po czym usiadł na fotelu.

Minęło kilka minut zanim Harry wrócił.
Louis podniósł wzrok i wybuchł śmiechem.

-O co ci chodzi? Przecież jestem w pracy, muszę wyglądać jak człowiek.

-Czy gdybym miał gdzieś wychodzić, siedziałbym teraz we wczorajszych ciuchach?-Harry uderzył się ręką w czoło.

__________________________________________________________

Dochodziła pierwsza po południu. Harry odsypiał kaca a Louis załatwiał swoje sprawy telefonicznie.
Gosposia przygotowywała obiad, a cudowne zapachy podsycały apetyt.

Louis odłożył telefon i wszedł po schodach na piętro.
Zapukał niepewnie do drzwi i czekał na odpowiedź.
Drzwi uchyliły się a zza nich wyszła Jade.

-Choć na obiad.-po słowach chłopaka wyszła z sypialni i poszła za nim do jadalni.

Stół był już zastawiony. Louis wskazał miejsce, na którym miała usiąść i usiadł na swoim.

Jedli w całkowitej ciszy. Gosposia przyglądała się gościowi z daleka.

-A Harry dlaczego nie je z nami?-Louis przerwał jeść i spojżał się na nią podejżliwie.

-Skąd wiesz o Harry'm?-odłożył sztućce i wziął szklankę do ręki.

-Przecież otworzył mi drzwi.

-Ale skąd znasz jego imie?-rumieniec oblał twarz dziewczyny. Była zakłopotana.

-No więc... On mnie zawiózł wtedy do hotelu.-dziewczyna zaczęła bawić się palcami. Tomlinson odstawił szklanke i zdziwonym wzrokiem patrzył się na nią.

Brunet wstał od stołu i poszedł obudzić przyjaciela.

---------------------------------------------------------------------

No i jest kolejny rozdział!
Podoba wam się? :D

Przepraszam was, że dopiero teraz ale nie miałam za dużo czasu w tym tygodniu.

Jade przyszła do Louisa, yaaay!
Kto się cieszy?

To tak proszę was o jedną rzecz.
Moglibyście rozsyłać mojego bloga znajomym na twitterze i wszędzie gdzie tylko się da?

Chciałabym pisać dla większej ilości osób ://

A no i pamiętajcie o zakładce inforowanych!

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Do następnego xx

poniedziałek, 10 marca 2014

3. Myśli

Następnego ranka Louis obudził się z bólem głowy. Pamiętał tylko, że po godzinnej 'drzemce' zszedł do kuchni napić się wody. Nic więcej.

Ledwo zszedł po schodach i usiadł na fotelu. Potarł twarz dłońmi i opadł na oparcie. Coś nie dawało mu spokoju. Tylko co? Może w nocy coś się stało? Teraz nie miał czasu na rozmyślanie o tym. Musiał jechać do biura. Jednak nadal pozostawał na swoim miejscu.
Było cicho, aż za cicho. W tle było słychać jedynie wystukiwane sekundy przez zegar.

Z trudnością podniósł się i udał do garderoby. Gdy już był gotowy zabrał pośpiesznie ostatnie dokumenty i wybiegł z domu.

-Co jest nie tak? Przecież nic się nie stało.-mówił do siebie w drodze.-A jeśli... Nie. Choć znając mnie, pewnie już coś zrobiłem.

Po wejściu do swojego miejsca pracy, usiadł w fotelu. Chciał się skupić na pracy ale nadal to COŚ nie dawało mu spokoju. Może był zbyt pewny siebie? Wczorajszego wieczora był pewny, że Jade wróci ale dziś... Z każdą minutą tracił nadzieję. Znów wszystko go rozpraszało. Dosłownie wszystko.

Mijały minuty, godziny a jej nie było.

-Co jeśli znalazła kogoś kto da jej te pieniądze? Co jeśli usunie dziecko. A jeśli... Louis spokjnie!-wstał ze swojego miejsca i podszedł do okna.
Zobaczył matke z dzieckiem z wózku a za nimi mężczyzne, który doganiał ich. Podbiegł i objął kobiete w talii.
Tomlinson nie mogąc na to patrzeć odwrócił się i oparł o ścianę.
Zamknął oczy i głęboko odetchnął.

Musiał odpocząć. Poprzedni dzień nie dawał mu spokoju. Zaczął myśleć. Nad czym? Cóż, nad wszystkim. Jak by jego życie wyglądało z dzieckiem. Jak musiał by się zmienić?
Kilka chwil rozmyślania nad przyszłością. Nagle jego myśli zmieniły swój tor.

-Tato proszę!

-Wybacz mi synku ale nie mogę dziś zostać.-mężczyzna poprawił swoją kurtkę zanim ukucnął przy chłopcu.-Ale obiecuję ci, że jutro to nadrobimy.-syn przytaknął ojcu na co ten wyszedł.

Chłopczyk obudził się w środku nocy. Wyszedł ze swojego pokoju i...

Telefon zadzwonił, co wyrwało Louisa z myśli. W środku duszy, dziękował tej osobie, że zadzwoniła. Nie zdąrzył odebrać.

Tomlinson postanowił wrócić do domu i odpocząć od wysztkiego.
Usiadł wygodnie w salonie i zaczął oglądać telewizje. Przerwał mu telefon. Zniechęcony wziął go do ręki i odebrał.

-Halo.

-Dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonów?-głos Liama rozbrzmiał w słuchawce przez co na twarzy Louisa malowała się irytacja.

-Proszę cię Liam, ja nigdzie nie wychodzę.

-Ty nigdzie nie wychodzisz od ponad miesiąca.

-Zadzwoń później.-rozłączył się i rzucił telefon na drugi koniec kanapy.

Wrócił do poprzedniego zajęcia. Chciał zapomnieć o wszystkich zmartwieniach choć na chwilę. Jednak to było trudniejsze niż mu się wydawało.

Minęłą godzina za nim zrozumiał, że nie przestanie o niej myśleć.

... i zobaczył pijanego ojca w drzwiach. Mężczyzna był coraz bliżej chłopca. Szedł chwiejnym krokiem ale ani razu nie upadł.

Dziecko pobiegło po schodach w góre i weszło do sypialni rodziców.

Obudził matkę a ta kazała mu się schować.

Grzecznie znalazł kryjówke w łazience i czekał na powrót kobiety.

Mijały kolejne minuty. W całym domu było słychać krzyki i dźwięk tłuczonego szkła.

Chłopiec zszedł ze schodów i zobaczył jak jego ojciec wymierza cios matce...

Louis ocknął się. Nie nawidził tego. A to nigdy nie dawało mu spokoju. Dzwonek do drzwi zmusił go do wstania z miejsca.

W progu zobaczył Harry'ego.

-Dostałeś sms-a?

-Jakiego sms-a?

-Pytałem się czy jesteś zajęty ale nie opisałeś więc jestem.-Harry przeszedł w głąb mieszkania nie czekając na odpowiedź.

-Aha, okey?-Louis zamknął drzwi i poszedł za przyjacielem do kuchni. Chłopak wyjmował alkochol z szawki.

-Harry, piwo? Na prawde?

-Jeszcze nie jestem w pracy. Bo czekaj... urlop kończy się jutro?

-No tak ale mógłbyś raz wypić coś normalnego.-oboje przeszli do salonu i usiedli obok siebie.

Był wieczór. Postanowili spędzić tę noc w domu.
Nie mieli nastrojów na zabawę w klubach. Mimo to byli pewni, że znajdą sobie równie ciekawe zajęcie.

------------------------------------------------------------------

No i jest kolejny rozdział!
Podoba wam się?

Jak pewnie już zuważyliście zmieniłam czcionkę. I tak już chyba pozostanie.

Widać, że Louisa męczą też inne sprawy poza Jade ://
Jak myślicie co jest pracą Harry'ego?

Przepraszam za wszystkie błędy ale nie miałam czasu by poprawić je.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Do następnego xx

niedziela, 9 marca 2014

2. Argumenty

-Mógłbym ci dać te pieniądze i o wszystkim zapomnieć...-w oczach Jade pojawiły się iskierki nadziei, niestety szybko zgasły.-ale nie.

-Nie? Ale... jak to 'nie'?!

-Jade, to jest też MOJE dziecko. Mam prawo do niego.-dziewczyna zacisnęła pięści a w jej oczach było widać złość.

-Nie, to nie! Jakoś sobie poradze, skoro nie chcesz mi pomóc!-odwróciła się i wyszła. Louis stał jak wryty. Wiedział, że dziewczyna nie będzie zadowolona ale nie spodziewał się, że zacznie na niego krzyczeć. Pobiegł za nią i złapał jej łokieć.

-Puść mnie!-Jade próbowała się wyrwać ale miała za mało siły. Była na niego zła, chciało jej się płakać, bo wiedziała, że rodzice nie będą szczęśliwi.

-Posłuchaj,...-urwał na chwilę po czym wypuścił powietrze z ust-Gdzie pójdziesz?

-Do domu. A gdzie miałabym iść?

-Tak tylko pytam. Zawioze cię.-brunetka zmarszczyła czoło a po chwili zistała pociągnięta do auta. Nie miała już siły na kolejne kłótnie więc grzecznie wsiadła.

Przez całą drogę padały tylko pytania o drogę i odpowiedzi. Tomlinson co chwila spoglądał kątem oka na dziewczyne, która niczego najwyraźniej nie zauważyła. Gdy dojechali na miejsce wymienili się pustymi słowami pożegnania. Louis ruszył w drogę powrotną a Jade nie pewnie weszła do środka mieszkania.

Louis wrócił do domu i usiadł przy oknie.

-Czy mam szykować kolację?-gosposia cicho weszła do salonu.

-Nie, nie chcę.-był zły na siebie. Już ją znalazł i znów stracił. Pogoda dzisiejszego wieczora nie była najlepsza. Padał lekki deszczyk a zimny wiatr nie znał litości. Nagle pod jedną lampą dostrzegł cień. Przymróżył oczy a po chwili zdał sobie sprawę, że to ona.

Przebiegł przez bramę i dobiegł do niej.

-Jade, co ty tu robisz?-złapał ją za ramiona

-Moi rodzice... to znaczy ojciec, wyrzucił mnie z domu gdy mu o tym powiedziałam i nie mogę wrócić puki nie usunę dziecka.-chłopak odszedł od niej kilka kroków i nerwowo podrapał się po karku.

-Tyle, że ja nie dam ci tych pieniędzy.

-Ale dlaczego?!-spojżała mu się w oczy

-Z prostej przyczyny. To nie jest tylko twoje dziecko a ja ci nie pozwalam go usunąć.-w jego głosie nie było słychać żadnych emocji a twarz pozostawała kamienna.

-Dobrze, skoro tak stawiasz sprawe... Zdobędę te pieniądze bez twojej pomocy!-odwróciła się i szybkim krokiem udała się w nieznaną jej stronę.

-Jade! Zaczekaj!-iskierka nadziei pojawiła się w jej secu. Powoli zawróciła w jego stronę.

-Co ty na to... Kupie ci mieszkanie i będę płacił za dziecko?

-Ale ja nie chcę tego dziecka.

-Dlaczego?-role się odwróciły, teraz to ona musiała mieć dobry argument.

-Nie chcę go sama wychowywać.

-Przecież mogę ci pomóc.-zaśmiał się kpiąco i skrzyżował ręce na piersi. Złość gotowała się w dziewczynie. Miała go dość.

-Rozumiesz, że ja nie mam czasu na dziecko?! Ja chce jechać na studia!

-Chciałaś mieć kiedyś dzieci?-pochylił się nad nią i przechylił głowę na bok.

-T-Tak, ale jaki to ma związek?

-Liczyłaś się z myślą, że bedziesz musiała dla nich mieć czas?

-No jasne, że tak. Do czego zmierzasz?

-A czy pomyślałaś, że może sprzedanie się nie jest dobrym pomysłem na pieniądze? Wiedziałaś, że możemy wpaść, czy tak poprostu przyszłaś i się sprzedałaś?-pytania jakie jej zadał przytłoczyły ją. Wiedziała, że coś może pójść nie tak, ale nie spodziewała się, że potem nie dostanie pieniędzy na aborcję.

-No... N-Nie pomyślałam o tym...-wymamrotała pod nosem.

-No właśnie. Więc radzę ci się zastanowić tym razem puki nie podjęłaś decyzji... Wiesz gdzie mnie szukać.-Louis wrócił do domu i zadowolny z tego co powiedział położył się spać.

------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i jest kolejny rozdział! :)
Podoba wam się?

Przepraszam, że długo go nie dodawałam ale miałam jakąś chwilową blokadę :/

Przepraszam za wszelkie błędy!

Jedno bardzo ważne pytanie, które męcze od samego początku.
HASHTAG!!! Czy mamy mieć hashtag? Jeśli tak to piszcieeee!

No a na koniec życzę wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobieet! (Spóźnione xD)

Czytasz=Komentujesz

Do następnego xx

wtorek, 4 marca 2014

Prolog

Była godzina szósta wieczorem. Louis szykował się do wyjścia z przyjaciółmi. Był przygnębiony, ponieważ lata leciały, a on nadal był samotny. Przejściowe związki zaczęły mu się nudzić, a wśród jego znajomych nie było nikogo, kto wart był głębszych uczuć.
- Panie Tomlinson, pan Payne przyszedł!-z dołu dobiegł go krzyk gosposi. 
Nie czuł się na siłach, by spędzić wieczór z dwoma szczęśliwymi parami. Jasne, byli jego przyjaciółmi i życzył im wszystkiego, co najlepsze, ale wiele razy zastanawiał się, dlaczego to on nie jest na miejscu któregoś ze swoich przyjaciół. Stabilizacja była czymś, co mieli oni, a Louis nadal nie.
Wyszedł z domu, bez słowa pożegnania.


***

- To będą twoje najlepsze urodziny!-Liam był bardzo podekscytowany, prowadząc samochód.
Zdeklarował się, że przyjedzie po przyjaciela, i, jako jedyny nie będzie pić, aby móc odwieść resztę do domu.
- Będą wszyscy! Zayn, Perrie, Dan, dziewczyny...-mrugnął do Louisa, ale ten tylko przewrócił oczami.
Miał nadzieję, że tamten wieczór będzie ciągnął  wieki
- Wiesz, że mam większe zmartwienia na głowie niż jakieś głupie dziewczyny- wyglądał cały czas przez okno nie zwracając większej uwagi na to co mówił przyjaciel


Gdy weszli do środka klubu wszyscy powitali solenizanta i składali mu życzenia. Cały wieczór miał by przeznaczony dla niego.


*** 
- Wiesz Louis, mamy dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę ale naj
pierw musisz gdzieś z nami pojechać- Liam był bardzo tajemniczy, co wzbudziło podejrzenia u Louisa.
- Zayn, pożegnaj się z małżonką- Tomlinson przewrócił oczami gdy 
zobaczył jak jego przyjaciel się całuje

Minęły dwa miesiące od ich ślubu, przez który, jak uważał Louis, Zayn stał się "cipą". Był wpatrzony w swoją żonę i niezdolny do trzeźwego myślenia.
- Dobra, wszyscy już wiedzą, że jesteście małżeństwem. Jedziemy czy nie?- na słowa Louisa, Malik odsunął się od dziewczyny.
- Będę tęsknić!- krzyknęła, zanim opuścili klub.


***

- Zayn, napewno wszystko jest gotowe?- Liam spojrzał w lusterko samochodu by sprawdzić, co dzieje się z tyłu.
- Tak, Harry miał...
- Ciii...- urwał mu i skupił się ponownie na drodze.
Auto zatrzymało się pod pięciogwiazdkowym hotelem. Zayn i Liam zaprowadzili Louisa pod drzwi z numerem 248 i podali mu kluczyk.
- Po co mi to?-zabrał go i stanął przed drzwiami.
- W środku czeka na ciebie prezent-  Zayn spojrzał porozumiewawczo na Liama.
- Widzimy się jutro po południu!- pożegnali się i odeszli.
Louis nie wiedząc co go czeka włożył klucz w zamek i przekręcił go. Miał wątpliwości, czy jego przyjaciele pomyśleli, zanim zorganizowali mu "niespodziankę". Od zawsze kierowali się impulsem. Pełen obaw wszedł do środka.
Wnętrze było ozdobione przedmiotami o wysokiej wartości, co było 
normalne dla Tomlinsona. 
Rozejrzał się po pomieszczeniu a gdy wszedł w głąb przeżył szok...


---------------------------------------------------------------------------


No i mamy prolog.
Tak wiem, miał być wczoraj, ale nie miałam dostępu do kompa.
Podoba wam się?
Miałam wam napisać w prologu co to za pomysł ale uznałam, że lepiej jeśli trochę pomyślicie.


Kilka ogłoszeń:
1. Jest przygotowana dla was zakładka, w której możecie zostawić swoje username z tt jeśli chcecie być informowani.
2. Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział.
Być może jutro, a jeśli nie to pojutrze.
3.Jestem do waszej dyspozycji na
TT
4.Pomyślałam, że fajnie by było gdybyśmy mieli własny hashtag.
Myślę, że to było by #choice.
Skąd to wzięłam?
Blog nazywa się
Masz Wybór a choice po angielsku to właśnie wybór.

Jeśli macie inny pomysł to piszcie śmiało


I proszę was komentujcie po to dla mnie bardzo, bardzo ważne.

Do nestępnego xx