piątek, 25 kwietnia 2014

11. Ojciec...

W progu kuchni, plecami do niej stał jej własny ojciec. Ojciec, który wyrzucił ją z domu a teraz przychodzi po nią z nie wiadomych powodów. Louis zaśmiał się kpiąco i przeszedł z jednego rogu pomieszczenia w drugi.

-Pan myśli, że ona tak po prostu wybaczy? Spędziłem z nią dużo czasu i wiem, że tego nie zrobi od tak.-Harry przyglądał się wszystkiemu z uwagą jakby właśnie oglądał ulubiony serial. Jade weszła wyżej o kilka stopni i schowała się za poręczą, kucając.

-To, że jesteś bogaty nie oznacza, że...

-Że mogę wszystko, bla, bla. Pańskie słoneczko tłumaczyło mi już jak mnie pan postrzega. Ale sama stwierdziła, że jestem miły. Więc, w czym problem. Może będę lepszym ojcem niź pan.-dziewczyna zakryła usta ręką po tych słowach. Zaczynała się martwić o tate ale bardziej o Louisa. Myśl, że może mu się coś stać zprzątała jej głowę.

-Chce odzyskać córkę.-mężczyzna powiedział stanowczym głosem.

-A ja nie chce stracić dziecka. Ona zostanie ze mną puki nie zechce wrócić do domu.-Louis wyminął go i wyszedł na taras. Ojciec Jade opuścił dom Tomlinsona dzięki czemu brunetka zrobiła się spokojniejsza. Dziewczyna zeszła ze schodów i wychyliła się zza przesuwanych drzwi, prowadzących do ogródka. Brunet trzymał papierosa w ustach. Nie zwarzając na to iż brzydziła się tym, położyła ciepłą dłoń na jego zimnym przed ranieniu.

-Louis...

-Nie pytaj o nic.-odwrócił się do niej twarzą. Chłopak chwycił papierosa i rzucił na ziemie, przygniatając go butem. Wypuścił ostatni raz dym z ust i odetchnął.

-Najważniejsze, że nadal jesteś za mną. Bo... chcesz zostać, prawda?-chwycił jej dłoń na co dziewczyna drgnęła.

-Ja... chce. Chce i nie zmienię zdania.-brunet przytulił ją i pogłaskał po plecach.

-Muszę już iść.-odsunęli się od siebie i weszli do środka. Przed wyjściem spojrzał ostatni raz na nią. Dziewczyna ledwo stała na nogach. Postanowiła odpuścić sobie dziś śniadanie. Zalała jedynie herbate i wskoczyła pod koc. Spotkanie z najlepszymi przyjaciółkami-ciszą i książką-zaczęła niemal od razu. Jade słyszała bicie swojego serca, na przemian z oddechem. Lubiła takie chwile jak ta. Przeczytała pierwszy rozdział a potem drugi i trzeci. Było tak miło. Właśnie, było...

Po domu rozległ się potworny dźwięk dzwonka. Brunetka wstała i otworzyła drzwi, za którymi stało dwóch policjantów.

-Dzień dobry, Tomlinsom w domu?-wyższy przerwał narastające napięcie.

-Wyszedł jakiś czas temu.-Brawo, po co to mówiłaś! Przeklinała siebie w myślach.

-Nie szkodzi, chcieliśmy przeszukać mieszkanie.

-Ale...-nie zdąrzyła. Mężczyżni przepchnęli się obok niej. Chodziła za nimi i modliła się żeby nie weszli do sypialni Louisa. Nalewno nie byłby zadowolony. Drzwi wejściowe wydały głośny huk a po chwili w salonie stanął brunet.

-Jade, dlaczego ich wpuściłaś?!-krzyknął pokazując jak dwoje policjantów przewraca dom do góry nogami.

-Nie wpuszczałam ich. Sami weszli.-przeczesała włosy dłonią i podeszła bliżej niego. Chłopak zaczepił wyższego.

-Jesteś wreszcie. Wiesz, że masz kłopoty i to spore?-zakpił sobie z niego

-Jakie kłopoty, przecież ja nic nie zrobiłem?!-drugi obrucił go i zapiął w kajdanki.-Zostaw mnie! Nic nie zrobiłem!-dziewczyna stała jak słup soli. Nie mogLa nic zrobić mimo, że chciała.

-Mówię o wczorajszym wyścigu...

*

-Przyznaj się, że to ty.-Louis siedział w dobrze mu znanym miejscu z założonymi rękoma.

-To nie ja go organizowałem, nawet mnie tam nie było.-mówił spokojnie.

-Gdzie byłeś w takim razie?-mężczyzna w szarej koszuli chodził po pomieszczeniu.

-Powiedziałem, że u Malika. Przesłuchaliście go?-zmrużył oczy i wbił wzrok w starszego od siebie. Policjant pokręcił głową.

-Tym razem masz szczęście. Idź...-brunet spokojnie wrócił do domu jak by to była codzienność. Trzasnął drzwiami sypialni i nie wyszedł przez resztę wieczoru.
Jade niepewnie zapukała za nim uchyliła drzwi.

-Czego chcesz?-Louis leżał na łóżku patrząc w sufit.

-O co tu chodzi Lou?-weszła do pomieszczenia.

-Ktoś mnie wrobił. Więcej nie powiem.-miał szorstki głos. Napewno nie był skory do rozmów. Dziewczyna usiadła obok niego i westchnęła. Narastająca cisza tym razem, krępowała ją. Louis odezwał się pierwszy.

-Dlaczego przyszłaś?-skierował wzrok na jej twarz.

-Ja, um, tęskniłam chyba...

--------------------------------------------------------------------

Hej tygryski xx
Mamy już 11 rozdział, yaaay!
Najwięcej osób chciało by to wyszło na tak jak by Dangera. No więc będzie.

Jak Wam się podobają moje wypociny? Obiecałam kilku osobą, że dziś napewno dodam rozdział no i musiałam dotrzymać obietnicy...

Skończyłam w takim momencie żebyście się aż tak nie nieciepliwili. Ale zapowiadam, że następny zakończę w najbardziej dramatycznym miejscu. Haha ja złaaa. xD
Chciałam podziękować za aż 14 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. W poprzednim wpisie macie trochę mnie (możecie zajrzeć)

Do następnego xx