wtorek, 29 kwietnia 2014

13. Szpital

-Louis, Jade jest w szpitalu.-niespokojny głos Harry'ego zabrzmiał w słuchawce. Louis stał z kluczykami od samochodu w dłoni jak słup soli.

-Że co? Robisz sobie ze mnie jaja?-jednocześnie wszedł do auta i odpalił silnik.

-Nie robię. Powinieneś być tu teraz, więc rusz dupsko!

-Zaraz będę...-ruszył z piskiem opon towarzyszącym na każdym zakręcie. Pod szpitalem czekał na niego przyjaciel. Podbiegł do niego po czym razem poszli pod salę, w której leżała Jade.

-Miałeś jej pilnować, Harry.-chłopak usiadł obok niego i przeczesał włosy ręką, szarpiąc za końcówki.

-Tak wiem, to moja wina. Przepraszam.-Styles oparł głowę o ścianę. Z jego twarzy można było domyślić się, że zaraz zacznie płakać.

-Nie cofniemy tego... Jak to się stało?-Tommo wstał i podszedł do szyby dzielącej ją od dziewczyny.

-Wyszliśmy na spacer a po drodze spotkaliśmy Liama, który zaczął sie jej czepiać. Jade powiedziała, że idzie do sklepu na przeciwko. Zgodziłem się a potem kłóciłem z nim. Usłyszałem pisk opon i zobaczyłem ją na asfalcie pod kołami samochodu.-brunet zacisnął pięść że złości.

-Zabije idiotę. Zabije go. Kto to był?-spojrzał się na lokatego.

-Nie wiem. Byłem tak przerażony, że ledwo po karetkę zadzwoniłem.-chłopak z powrotem popatrzył się na dziewczynę. Była całkiem blada. Kiedy zobaczył resztę pomieszczenia zdał sobie sprawę, że ona jest zbyt delikatną na to. Westchnął ciężko i schował ręce do kieszeni.

-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.-siedzieli cały dzień w jedź miejscu. Pielęgniarka przychodziła kilkanaście razy ale nie była zbyt rozmowna. Gdy lekarz wyszedł pozwolił im zobaczyć wreszcie dziewczynę.

-Louis, ja może...

-Jedź spokojnie do domu. Zadzwonie jakby co.-Harry wysłał mu uśmiech i wyszedł. Tomlinson usiadł obok jej łóżka. Złapał jej małą dłoń i splótł ich palce. Każda minuta zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Nie spał ani chwili. Z samego rana lekarz przyszedł i chciał z nim rozmawiać.

-Wie pan, że ona była w ciąży, prawda?-przez całą noc układał miliony scenariuszy do tej rozmowy.

-Tak wiem, co z dzieckiem?-Żeby wszystko było dobrze, żeby było dobrze.

-Nie mam dobrych wiadomości.

-To znaczy, że...

-Tak, poroniła.-Louis schował twarz w dłoniach.-Zostawię pana narazie.-po wyjściu lekarza chłopak wstał i oparł się o ścianę. Potrzebował odpoczynku. Przyłożył rozgrzany policzek do zimnej ściany i zamknął oczy. Poczuł, że łzy chcą wypłynąć. Otarł je dłonią ale to nic nie dało. Dał im spokojnie spływać. Chciał sobie ulżyć. Bój narastający przez lata znalazł swoje ujście. Rozpłakał się całkowicie. Przylgnął plecami do ściany po czym zsunął się na podłogę. Siedział taki dopóki się nie uspokoił i zmęczył. Wrócił na swoje poprzednie miejsce i usunął na siedząco.

Z małym oporem otworzył oczy. Przez okno wpadało duzo światła. Była godzina dwunasta. Skierował swój wzrok na dziewczynę, która teraz patrzyła się na ścianę.

-Jak długo już tak leżysz?-'poranny' głos chłopaka kolejny raz wywołał dreszcze na jej plecach.

-Piętnaście minut, może trochę dłużej. Wyspałeś się?-spojrzała sie na niego.

-Pięć godzin to ciut mało by można było się wyspać.-dziewczyna powoli usiadła. Zapadła cisza.

-Przepraszam Lou. Ja nie wiem co...

-Już dobrze Jade.-przerwał jej w połowie zdania.

-Jestem beznadziejna. To wszystko moja wina.

-Nie mów tak. Jesteś idealna a ten wypadek to wina tego palanta za kierownicą. Nie twoja-Louis usiadł obok niej i objął ramieniem na co dziewczyna wtuliła sie w jego koszulkę.

-Um, Jade...

-Tak?

-Chodzi o to, że... no...

-Yhm

-Tego dziecka już nie ma. Poroniłaś.-brunetka jeszcze bardziej zaczęła płakać. Louis pogłaskał ją po głowie.
Zaraz, ona płacze?

-Dlaczego płaczesz? Przecież nie chciałaś go.-powiedział oschle.

-Nie wiem... Poprostu płaczę, ok?

-Ok, jak się czujesz?

-Wszystko mnie boli. Naprawdę wszystko.-Louis spojrzał na zegarek.-Jade wiedziała, że brunet nie czuje się komfortowo w tej sytuacji. Chciała by został z nią teraz i zamierzała go do tego przekonać w taki sposób żeby się nie domyślił.

I... zimno mi. Przytulisz?-chłopako objął ją i usiadł na w pół leżąco obok. Nadal nie mógł sobie darować, że osoba, którą obdarzył największym uczuciem leży w szpitalnym łóżku. Pomyślał, że mógł ją dziś stracić. Zacisnął przez to mocniej uścisk wywołując syknięcie dziewczyny z bólu, więc poluźnił go.

-Przepraszam.-brunetka uniosła lekko kąciki ust i wtuliła się bardziej w tors chłopaka. Czuła, że teraz jest bezpieczna bo wiedziała, że Louis nie pozwoli nikomu jej skrzywdzić.

Czy ja pokochałam mężczyznę, który mnie w pewnym sęsie zranił? Nie, Louis mnie nie zranił. Miał rację...

Leżeli w ciszy, którą zakłócały dźwięki wydawane przez różne maszyny na sali. Tomlinson powoli zasypiał. Miał dość wszystkiego. Chciał poprosu zabrać ją do domu i położyć się spać a rano obudzić się obok niej.

-Zostań ze mną, proszę...

--------------------------------------------------------------------

Hej tygryski x
Kolejny rozdział, dość szybko ale poprostu nie mogłam się doczekać waszej reakcji.
Co o nim sądzicie? Ja jestem nawet zadowolona z niego. Wiem, że niektórzy chcieli żeby dziecku nic nie było ale... taki pomysł mi nagle wpadł do głowy i baaam.
Mam badzieję, że długość Wam pasuje xD

Chciałam prosić żebyście komentowali bo informuję 18 osób a pod rozdziałami ledwo 10... Dzięki za wszystko kochani. Komentarze, wyświetlenia i za to, że to czytacie :)

Do następnego xx