wtorek, 29 kwietnia 2014

13. Szpital

-Louis, Jade jest w szpitalu.-niespokojny głos Harry'ego zabrzmiał w słuchawce. Louis stał z kluczykami od samochodu w dłoni jak słup soli.

-Że co? Robisz sobie ze mnie jaja?-jednocześnie wszedł do auta i odpalił silnik.

-Nie robię. Powinieneś być tu teraz, więc rusz dupsko!

-Zaraz będę...-ruszył z piskiem opon towarzyszącym na każdym zakręcie. Pod szpitalem czekał na niego przyjaciel. Podbiegł do niego po czym razem poszli pod salę, w której leżała Jade.

-Miałeś jej pilnować, Harry.-chłopak usiadł obok niego i przeczesał włosy ręką, szarpiąc za końcówki.

-Tak wiem, to moja wina. Przepraszam.-Styles oparł głowę o ścianę. Z jego twarzy można było domyślić się, że zaraz zacznie płakać.

-Nie cofniemy tego... Jak to się stało?-Tommo wstał i podszedł do szyby dzielącej ją od dziewczyny.

-Wyszliśmy na spacer a po drodze spotkaliśmy Liama, który zaczął sie jej czepiać. Jade powiedziała, że idzie do sklepu na przeciwko. Zgodziłem się a potem kłóciłem z nim. Usłyszałem pisk opon i zobaczyłem ją na asfalcie pod kołami samochodu.-brunet zacisnął pięść że złości.

-Zabije idiotę. Zabije go. Kto to był?-spojrzał się na lokatego.

-Nie wiem. Byłem tak przerażony, że ledwo po karetkę zadzwoniłem.-chłopak z powrotem popatrzył się na dziewczynę. Była całkiem blada. Kiedy zobaczył resztę pomieszczenia zdał sobie sprawę, że ona jest zbyt delikatną na to. Westchnął ciężko i schował ręce do kieszeni.

-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.-siedzieli cały dzień w jedź miejscu. Pielęgniarka przychodziła kilkanaście razy ale nie była zbyt rozmowna. Gdy lekarz wyszedł pozwolił im zobaczyć wreszcie dziewczynę.

-Louis, ja może...

-Jedź spokojnie do domu. Zadzwonie jakby co.-Harry wysłał mu uśmiech i wyszedł. Tomlinson usiadł obok jej łóżka. Złapał jej małą dłoń i splótł ich palce. Każda minuta zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Nie spał ani chwili. Z samego rana lekarz przyszedł i chciał z nim rozmawiać.

-Wie pan, że ona była w ciąży, prawda?-przez całą noc układał miliony scenariuszy do tej rozmowy.

-Tak wiem, co z dzieckiem?-Żeby wszystko było dobrze, żeby było dobrze.

-Nie mam dobrych wiadomości.

-To znaczy, że...

-Tak, poroniła.-Louis schował twarz w dłoniach.-Zostawię pana narazie.-po wyjściu lekarza chłopak wstał i oparł się o ścianę. Potrzebował odpoczynku. Przyłożył rozgrzany policzek do zimnej ściany i zamknął oczy. Poczuł, że łzy chcą wypłynąć. Otarł je dłonią ale to nic nie dało. Dał im spokojnie spływać. Chciał sobie ulżyć. Bój narastający przez lata znalazł swoje ujście. Rozpłakał się całkowicie. Przylgnął plecami do ściany po czym zsunął się na podłogę. Siedział taki dopóki się nie uspokoił i zmęczył. Wrócił na swoje poprzednie miejsce i usunął na siedząco.

Z małym oporem otworzył oczy. Przez okno wpadało duzo światła. Była godzina dwunasta. Skierował swój wzrok na dziewczynę, która teraz patrzyła się na ścianę.

-Jak długo już tak leżysz?-'poranny' głos chłopaka kolejny raz wywołał dreszcze na jej plecach.

-Piętnaście minut, może trochę dłużej. Wyspałeś się?-spojrzała sie na niego.

-Pięć godzin to ciut mało by można było się wyspać.-dziewczyna powoli usiadła. Zapadła cisza.

-Przepraszam Lou. Ja nie wiem co...

-Już dobrze Jade.-przerwał jej w połowie zdania.

-Jestem beznadziejna. To wszystko moja wina.

-Nie mów tak. Jesteś idealna a ten wypadek to wina tego palanta za kierownicą. Nie twoja-Louis usiadł obok niej i objął ramieniem na co dziewczyna wtuliła sie w jego koszulkę.

-Um, Jade...

-Tak?

-Chodzi o to, że... no...

-Yhm

-Tego dziecka już nie ma. Poroniłaś.-brunetka jeszcze bardziej zaczęła płakać. Louis pogłaskał ją po głowie.
Zaraz, ona płacze?

-Dlaczego płaczesz? Przecież nie chciałaś go.-powiedział oschle.

-Nie wiem... Poprostu płaczę, ok?

-Ok, jak się czujesz?

-Wszystko mnie boli. Naprawdę wszystko.-Louis spojrzał na zegarek.-Jade wiedziała, że brunet nie czuje się komfortowo w tej sytuacji. Chciała by został z nią teraz i zamierzała go do tego przekonać w taki sposób żeby się nie domyślił.

I... zimno mi. Przytulisz?-chłopako objął ją i usiadł na w pół leżąco obok. Nadal nie mógł sobie darować, że osoba, którą obdarzył największym uczuciem leży w szpitalnym łóżku. Pomyślał, że mógł ją dziś stracić. Zacisnął przez to mocniej uścisk wywołując syknięcie dziewczyny z bólu, więc poluźnił go.

-Przepraszam.-brunetka uniosła lekko kąciki ust i wtuliła się bardziej w tors chłopaka. Czuła, że teraz jest bezpieczna bo wiedziała, że Louis nie pozwoli nikomu jej skrzywdzić.

Czy ja pokochałam mężczyznę, który mnie w pewnym sęsie zranił? Nie, Louis mnie nie zranił. Miał rację...

Leżeli w ciszy, którą zakłócały dźwięki wydawane przez różne maszyny na sali. Tomlinson powoli zasypiał. Miał dość wszystkiego. Chciał poprosu zabrać ją do domu i położyć się spać a rano obudzić się obok niej.

-Zostań ze mną, proszę...

--------------------------------------------------------------------

Hej tygryski x
Kolejny rozdział, dość szybko ale poprostu nie mogłam się doczekać waszej reakcji.
Co o nim sądzicie? Ja jestem nawet zadowolona z niego. Wiem, że niektórzy chcieli żeby dziecku nic nie było ale... taki pomysł mi nagle wpadł do głowy i baaam.
Mam badzieję, że długość Wam pasuje xD

Chciałam prosić żebyście komentowali bo informuję 18 osób a pod rozdziałami ledwo 10... Dzięki za wszystko kochani. Komentarze, wyświetlenia i za to, że to czytacie :)

Do następnego xx

sobota, 26 kwietnia 2014

12. Telefon

-Tęskniłaś?-zmarszczył brwi i po chwili znów patrzył w sufit.

-Mhm...

-Przecież ty mnie nienawidzisz. Masz ze mną dziecko a ja nie pozwalam ci go usunąć mimo, że widze jak bardzo ważne są dla ciebie te studia.-dłonie Jade zaczęły się pocić. Wytarła je o spodnie.-Jestem potworem jak można za mną tęsknić?-cichy śmiech chłopaka nie pasował do sytuacji.

-A jednak można.-kąciki ust Louisa lekko się uniosły. Wstał z łóżka i zabrał telefon z półki na ścianie. Przytrzymał przycisk z boku, wyłączając komórkę. W tym czasie Jade wstała żeby poprawić przywrócony przez chłopaka wazon. Tomlinson podszedł do niej.

-Powinienem wynagrodzić ci to, że musiałaś tyle czekać.-brunetka przełknęła ślinę patrząc jak chłopak przygryza wagę.

-Nadal uważam, że to będzie dziwne.

-Czy ją powiedziałem że będę cię pieprzyć żeby wynagrodzić ci? Możemy poobściskiwać się albo mogę cię uświadomić co to suchy sex.-na jego twarz wkradł się chytry uśmiech. Popchnął ją w stronę najbliższej ściany i złączył jej usta ze swoimi. Jade przymknęła oczy i oddała pocałunek. Smakował jak mięta i papierosy. Połączenie jakże dwóch odmiennych rzeczy. Chłopak położył prawą dłoń na talii dziewczyny. Przerwali by złapać oddech. Louis zmniejszył odległość między sobą a brunetką. Czuł na sobie jej ciepły, nierównomierny oddech. Zaczął całować ją wzdłuż linii szczęki a następnie przywłaszczył ją sobie robiąc czerwony ślad na jej szyi. Pragnął więcej. Chciał ją tylko dla siebie. Była jak taki prywatny narkotyk. Raz zasmakowałeś i nie mogłeś przestać.

-Teraz nikt mi cię nie zabierze.-szepnął jej do ucha po czym spojrzał w oczy. Jade poczuła dłonie Tomlinsona na tyłku. Złapała jego koszulkę i przyciągnęła go bliżej, domagając się więcej. Wykorzystał to. Najpierw pocałował ją krótko a następnie wepchnął swój język między wargi. Walczyli o dominację, której to chłopak nie chciał oddać. Dziewczyna wplotła dłonie w jego włosy. Brunet ścisnął jej pośladki i podniósł do góry. Jednocześnie, Jade podskoczyła. Nogi miała splecione wokół niego. Nie wierzyła w to co robi i nie wiedziała jak Louis tak szybko zmienił swoje nastawienie. Ale nie miała nawet krótkiej chwili by przemyśleć cokolwiek.

Posadził ją na parapecie okna nie przestajac całować. Przygryzł dolną wargę siedemnastolatki na co jęknęła i pociągnęła za końcówki jego włosów. Chłopak odsunął się i uśmiechnął. Zaczął robić kolejną malinkę na jej szyi gdy zabrzmiał dzwonek do drzwi. Ale on nie zwrócił uwagi.

-L-Louis...Dzwonek.-zająknęła się.

-Chrzanić to-powiedział spokojnie.

-Jeśli to coś ważnego?-nie dawała za wygraną.

-Kto by przyszedł o tej porze? Po za tym to dlatego wyłączyłem telefon, żeby nikt nam nie przeszkadzał.

-Och, ok, w takim razie kontynuuj.

-Podoba ci się. Zawsze ci się podobało.-znów zaczął ją całować. Tym razem łapczywiej. A osoba po drugiej stronie drzwi wejściowych nie znudziła się. Tomlinson przeniósł dziewczynę na łóżko.

-Zaczekaj tu skarbie.-puścił oczko do niej.

-Jednak idziesz otworzyć?

-Tak mak dość tego gwałcenia dzwonka.-przeczesał włosy ręką i zbiegł po schodach. Jade leżała na pościeli i czekała jakieś dziesięć minut, po których Louis wrócił.

-To tylko Zayn. Na czym skończyliśmy?

-Zdaje mi się, że miałeś mnie oświecić co to suchy sex.

*

Rano Tomlinson wstał dużo wcześniej od Jade. Zostawił ją pod opieką Harry'ego i wyszedł do pracy. Zaczął od sterty dokumentów leżącej na biurku a potem pojechał załatwiać interesy poza miastem. Chciał jak najszybciej skończyć i wrócić do domu. Miał właśnie wracać kiedy poczuł wibracje w kieszeni spodni.

-Halo?

-Louis, Jade jest w szpitalu.-niespokojny głos Harr'ego zabrzmiał w słuchawce. Louis stał z kluczykami od samochodu w dłoni jak słup soli.

----------------------------------------------------------------------

Hej tygryski xx
Jak wrażenia po dzisiejszym rozdziale? Nie spodziewaliście się go tak szybko, co? Nie mogłam się doczekać by go wstawić bo tu się wszystko zaczyna rozkrecać! Jak myślicie co się stanie z Jade? Ja wiem ale niestety to tajemnica! Przepraszam, że poprzedni rozdział był taki krótki (ten też nie jest długi ale muszę się uczyć -_- ) mam nadzieję że się nie gniewacie.

Skończyłam znów w dramatycznym momencie, przepraszam, że Wam to robię ale musicie wiedzieć że następny rozdział pojawi się niedługo bo przecież w następnym tygodniu idziemy tylko 3 dni do szkoły, yaaay!

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Do następnego xx

piątek, 25 kwietnia 2014

11. Ojciec...

W progu kuchni, plecami do niej stał jej własny ojciec. Ojciec, który wyrzucił ją z domu a teraz przychodzi po nią z nie wiadomych powodów. Louis zaśmiał się kpiąco i przeszedł z jednego rogu pomieszczenia w drugi.

-Pan myśli, że ona tak po prostu wybaczy? Spędziłem z nią dużo czasu i wiem, że tego nie zrobi od tak.-Harry przyglądał się wszystkiemu z uwagą jakby właśnie oglądał ulubiony serial. Jade weszła wyżej o kilka stopni i schowała się za poręczą, kucając.

-To, że jesteś bogaty nie oznacza, że...

-Że mogę wszystko, bla, bla. Pańskie słoneczko tłumaczyło mi już jak mnie pan postrzega. Ale sama stwierdziła, że jestem miły. Więc, w czym problem. Może będę lepszym ojcem niź pan.-dziewczyna zakryła usta ręką po tych słowach. Zaczynała się martwić o tate ale bardziej o Louisa. Myśl, że może mu się coś stać zprzątała jej głowę.

-Chce odzyskać córkę.-mężczyzna powiedział stanowczym głosem.

-A ja nie chce stracić dziecka. Ona zostanie ze mną puki nie zechce wrócić do domu.-Louis wyminął go i wyszedł na taras. Ojciec Jade opuścił dom Tomlinsona dzięki czemu brunetka zrobiła się spokojniejsza. Dziewczyna zeszła ze schodów i wychyliła się zza przesuwanych drzwi, prowadzących do ogródka. Brunet trzymał papierosa w ustach. Nie zwarzając na to iż brzydziła się tym, położyła ciepłą dłoń na jego zimnym przed ranieniu.

-Louis...

-Nie pytaj o nic.-odwrócił się do niej twarzą. Chłopak chwycił papierosa i rzucił na ziemie, przygniatając go butem. Wypuścił ostatni raz dym z ust i odetchnął.

-Najważniejsze, że nadal jesteś za mną. Bo... chcesz zostać, prawda?-chwycił jej dłoń na co dziewczyna drgnęła.

-Ja... chce. Chce i nie zmienię zdania.-brunet przytulił ją i pogłaskał po plecach.

-Muszę już iść.-odsunęli się od siebie i weszli do środka. Przed wyjściem spojrzał ostatni raz na nią. Dziewczyna ledwo stała na nogach. Postanowiła odpuścić sobie dziś śniadanie. Zalała jedynie herbate i wskoczyła pod koc. Spotkanie z najlepszymi przyjaciółkami-ciszą i książką-zaczęła niemal od razu. Jade słyszała bicie swojego serca, na przemian z oddechem. Lubiła takie chwile jak ta. Przeczytała pierwszy rozdział a potem drugi i trzeci. Było tak miło. Właśnie, było...

Po domu rozległ się potworny dźwięk dzwonka. Brunetka wstała i otworzyła drzwi, za którymi stało dwóch policjantów.

-Dzień dobry, Tomlinsom w domu?-wyższy przerwał narastające napięcie.

-Wyszedł jakiś czas temu.-Brawo, po co to mówiłaś! Przeklinała siebie w myślach.

-Nie szkodzi, chcieliśmy przeszukać mieszkanie.

-Ale...-nie zdąrzyła. Mężczyżni przepchnęli się obok niej. Chodziła za nimi i modliła się żeby nie weszli do sypialni Louisa. Nalewno nie byłby zadowolony. Drzwi wejściowe wydały głośny huk a po chwili w salonie stanął brunet.

-Jade, dlaczego ich wpuściłaś?!-krzyknął pokazując jak dwoje policjantów przewraca dom do góry nogami.

-Nie wpuszczałam ich. Sami weszli.-przeczesała włosy dłonią i podeszła bliżej niego. Chłopak zaczepił wyższego.

-Jesteś wreszcie. Wiesz, że masz kłopoty i to spore?-zakpił sobie z niego

-Jakie kłopoty, przecież ja nic nie zrobiłem?!-drugi obrucił go i zapiął w kajdanki.-Zostaw mnie! Nic nie zrobiłem!-dziewczyna stała jak słup soli. Nie mogLa nic zrobić mimo, że chciała.

-Mówię o wczorajszym wyścigu...

*

-Przyznaj się, że to ty.-Louis siedział w dobrze mu znanym miejscu z założonymi rękoma.

-To nie ja go organizowałem, nawet mnie tam nie było.-mówił spokojnie.

-Gdzie byłeś w takim razie?-mężczyzna w szarej koszuli chodził po pomieszczeniu.

-Powiedziałem, że u Malika. Przesłuchaliście go?-zmrużył oczy i wbił wzrok w starszego od siebie. Policjant pokręcił głową.

-Tym razem masz szczęście. Idź...-brunet spokojnie wrócił do domu jak by to była codzienność. Trzasnął drzwiami sypialni i nie wyszedł przez resztę wieczoru.
Jade niepewnie zapukała za nim uchyliła drzwi.

-Czego chcesz?-Louis leżał na łóżku patrząc w sufit.

-O co tu chodzi Lou?-weszła do pomieszczenia.

-Ktoś mnie wrobił. Więcej nie powiem.-miał szorstki głos. Napewno nie był skory do rozmów. Dziewczyna usiadła obok niego i westchnęła. Narastająca cisza tym razem, krępowała ją. Louis odezwał się pierwszy.

-Dlaczego przyszłaś?-skierował wzrok na jej twarz.

-Ja, um, tęskniłam chyba...

--------------------------------------------------------------------

Hej tygryski xx
Mamy już 11 rozdział, yaaay!
Najwięcej osób chciało by to wyszło na tak jak by Dangera. No więc będzie.

Jak Wam się podobają moje wypociny? Obiecałam kilku osobą, że dziś napewno dodam rozdział no i musiałam dotrzymać obietnicy...

Skończyłam w takim momencie żebyście się aż tak nie nieciepliwili. Ale zapowiadam, że następny zakończę w najbardziej dramatycznym miejscu. Haha ja złaaa. xD
Chciałam podziękować za aż 14 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. W poprzednim wpisie macie trochę mnie (możecie zajrzeć)

Do następnego xx

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

10. Druga noc

Jade widziała przez okno dwóch mężczyzn jak rozmawiali z brunetem, który nerwowo kopał kamyki stojąc w miejscu. Chciała wiedzieć kim oni są i o czym mu mówią. Louis zaśmiał się kilka razy i znowu zaczął się denerwować.

-Nie ma mowy. Nie dzisiaj.-chłopak pokręcił głową

-Dlaczego?-jeden z nich oparł się i sportowe auto i wbijał wzrok w niego.

-Choćby dlatego, że ostatnio prawie mnie złapali. Nie ma opcji żebym wystartował w tym wyścigu.

-To chociaż porzycz samochód.-działali mu na nerwy.

Co? Moje kochane autko? O nie, nie. Tak się nie bawię!

Kolejny raz pokręcił przecząco głową i wszedł na teren posiadłości zamykając bramę za sobą. Wszedł po schodach do sypialni Jade.

-Możesz już zejść, jeśli chcesz...

-Louis, dlaczego oni nie mogli mnie zobaczyć?-wyrwało jej się za nim zdążyła pomyśleć.

-Naprawdę chcesz to zaczynać?-oparł się o futrynę. Dziewczyna przytaknęła.

-Są nie bezpieczni. To powinno ci wystarczyć.-po raz ostatni zerknął na nią i zszedł do salonu zaglądając po drodze do siebie. Zrezygnowana brunetka postanowiła dokończyć książkę.
Była już na ostatniej stronie gdy usłyszała krzyk Louisa z dołu.

-Jade! Przyniesiesz mi kurtkę z mojej sypialni?!-leniwie wstała i poszła do pokoju obok. Było tam inaczej niż gdy ostatni raz tu była. Kilka koszulek leżało na podłodze a para czerwonych Vansów stała na szafce.

Totalny śmietnik...

Ale nie pachniało jak w śmietniku. Wręcz przeciwnie. W pomieszczeniu unosił się zapach wody kolońskiej i miętowej pasty do zębów. Podeszła do łóżka i wzięła w dłoń dżinsową kurtkę. Na podłogę spadła zapalniczka. Dziewczyna odwróciła się i podniosła ją. Włożyła rękę do kieszeni okrycia i trafiła na paczkę papierosów. Brzydziła się palenia. Gdy tylko widziała, że ktoś trzyma papierosa w ręku, omijała go szerokim łukiem. Z obrzydzeniem wsadziła zapalniczkę tam gdzie były szlugi i zeszła po schodach.

-Dzięki.-powiedział biorąc od niej swoją kurtkę. Ewidętnie gdzieś szedł.

-Gdzie wychodzisz?-spytała gdy zawiązywał sznurowadła.

-Zayn zadzwonił żebym przyszedł bo jest sam w domu. To idę.-włożył telefon do kieszeni spodni a portfel do kurtki.

-Nie wiem kiedy wróce. Jak coś to dzwoń.-Jade zdziwiła się gdy Louis pocałował ją w czoło. Potem wyszedł i pojechał. Brunetka wróciła do ostatniej strony lektury i skończyła ją. Zaczęło się jej nudzić. Było jeszcze wcześnie więc spać nie mogła pójść. Oparła głowe na dłoni i leżała ze wzrokiem wbitym w jakże interesującą ścianę. Przypomniała sobie jak to jeszcze dzisiejszego dnia Louis ją całował. Czuła się wtedy szczęśliwa jak nigdy.

... I te jego oczy, oh tak. Takie śliczne. Zaraz co? Jego oczy wcale takie nie są! Kogo oszukuję. Są śliczne.

Tym czasem Louis siedział z Zaynem w jego domu grając w pokera. Jednocześnie rozmawiając o dzisiejszych gościach Tomlinsona. Po kilku partiach odechciało im się kart więc siedzieli bez czynnie przed telewizorem.

Louis wrócił o w pół do dziesiątej. Usiadł obok dziewczyny na sofie i cmoknął ją w policzek.

-Tęskniłaś?-powiedział unosząc brew do góry.

-Nie myśl sobie, że możesz robić wszystko.

-A tak nie jeste? To mój dom.

-Wiesz o co chodzi, Louis.

-No właśnie nie.-brunetka westchnęła ciężko.

-Idź lepiej posprzątaj w swojej sypialni.

-Nie chcesz mi pomóc? Sam przecież nie dam rady.-dziewczyna pokręciła głową.

-I tak wiem, że z chęcią poszłabyś ze mną drugi raz do łóżka-szepnął jej do ucha i powędrował do pokoju. Jade udawała, że nic się nie stało ale po minucie stała już w drzwiach sypialni Louisa, który teraz uśmiechał się łobuzersko.

-W czym mam ci pomóc?-pokazał jej stosik koszulek i koszul.

-Poskładaj to a potem odłóż na półkę w szafie.-zaczęła składać tak jak jej kazał. Sam zaś układał poprzewracane kosmetyki w swojej łazience. Skończył wcześniej i stanął pod ścianą. Gdy Jade skończyła, usiadła na jego łóżku i odetchnęła. Louis stanął między jej nogami.

-Jednak przyszłaś.

-Tak i co z tego?

-Nic, nic... Przyznaj, podobało ci się dzisiaj.-rozpiął trzy pierwsze guziki jej koszuli gdy to mówił.

-Może tak, może nie. Ale przestań mnie rozbierać.

-To moja sypialnia, tu gramy na MOICH zasadach.-popchnął ją do tyłu i usiadł na niej okrakiem zejmując jej koszulę do końca.

-Louis, jestem w ciąży. Nie uwarzasz, że to będzie dziwne?-brunet westchnął i przewrócił oczami jednocześnie.

-Dobra, poczekam te osiem miesięcy.

-Dziewięć.-poprawiła go.

-Nie, osiem. Przecież miesiąc już minął... Ale dziś śpisz w moim łóżku.-Jade poddała się i położyła normalnie na pościeli. Louis zmienił koszulkę i zciągnął spodnie po czym wszedł pod kołdrę i przykrył dziewczynę.

-Mam nadzieję, że mi nie uciekniesz w nocy.

-Jak bym śmiała.-zaśmiali się cicho i szybko zasnęli.
Rano brunetka obudziła się wtulona w koszulkę chłopaka. Próbowała odsunąć się ale on zacisnął uścisk.

-Nie uciekaj nigdzie.-miał zachrypnięty głos, który wywołał ciarki na plecach dziewczyny.

O matko, jak seksownie!

Nie spał ale nie otworzył oczu. Wydawał się zmęczony mimio, że zasnął dość wcześnie. Zignorowała to i zaczęła bawić się rąbkiem jego T-shirta. Na dole rozległ się huk zatrzaskiwanych drzwi. Potem tłumiony bieg po stopniach i kroki na korytarzu. Louis otworzył oczy i spojżał w stronę wejścia. Po chwili Harry uchylił drzwi.

-Czyli to robisz kiedy jesteś zbyt leniwy żeby iść do pracy? No fajnie a ja czekam na ciebie w samochodzie.-Tomlinson ciężkim krokiem poszedł do łazięki wysyłając Stylesowi poirunujące spojżenie.
Jade owinęła się kołdrą i zignorowała fakt, że w pokoju stoi przyjaciel Louisa a ona nie ma na sobie koszuli przez napalonego bruneta.

-Wstawaj i schodź na śniadanie a nie leżysz.-Harry podszedł do komody stojącej we wnęce pokoju i wyciągnął z niej pierwszy lepszy podkoszulek. Chłopak rzucił go jej na co dziewczyna pytająco uniosła brew.

-Wiem jak Louis kończy rozmowy z kobietami.-brunetka otworzyła usta chcąc coś powiedzieć ale ją uprzedził-Nie dziękuj.-Louis wrócił do pokoju i dał znak przyjacielowi, że mogą iść.
Dziewczyna zeszła po około pół godzinie. Gdy zeszła zobaczyła jak duży błąd popełniła.

------------------------------------------------------------------

Hej koteczki x
Jak podoba Wam się rozdział? Wiecie gdzy tylko go skończyłam to powiedziałam do siebie "Kurwa jaki długi..." xD Ale to chyba dobrze?

Rozdział jest głównie dialogiem, (tak mi się wydaje) nie wem dlaczego. Po przeczytaniu tego macie pewnie rozpieprzone mózgi bo "Louis - wyścigi" "Louis - fajki" "Louis - seksoholok" xD

Zostawiam Was z tym i życzę Wesołych świąt. (spóźnione alw zawsze coś)

Ask: http://ask.fm/TrySurvive

Do następnego xx

piątek, 11 kwietnia 2014

9. Pocałunki

-Ja już może pójdę...-pani Hills szybkim krokiem przeszła obok chłopaka i skierowała się na dolne piętro. Jade odstawiła kubek na szafkę nocną. Louis stał w tym samym miejscu, zapatrzony na brunetkę.

-Która godzina?-głos Jade odbił się od ścian. Tomlinson spojrzał na swój zegarek.

-Dochodzi dwudziesta a co?

-Chyba... położę się spać.-dziewczyna zabrała piżamę i poszła w stronę łazienki. Gdy była pod drzwiami usłyszała ciche: "Dobranoc..."

Louis leżał na pościeli ze wzrokiem utkwionym w suficie. Powiedział jej dobranoc. Nadal czuł do niej to samo co pierwszej nocy.

-Chyba się zakochałem...-westchnął i podniósł się.

Na siłę położył się spać. Jednak dopiero po godzinie zapadł w całkowity sen. Następnego dnia postanowił zabrać Jade do kawiarni. Kazał Harry'emu przyprowadzić ją bezpiecznie. O godzinie dwunastej siedzieli we dwoje przy soliku, popijając czekoladę.

-Jade...-po krótkiej chwili ciszy Louis zdecydował się, że poruszy delikatny temat.

-Tak?

-Jakie zamierzasz dać imię dziecku?

-Sam powiedziałeś, że jeśli pojade na studia to ty się nim zajmiesz więc to raczej ty powinieneś się tym martwić.-tego nie chciał usłyszeć najbardziej. Liczył na odpowiedź w stylu "Rose" albo "Ryan" czy jakiego kolwiek innego imienia.

-Nie możesz tak do tego podchodzić.

-Proszę cię Louis, zakończmy ten temat.-chłopak pokręcił głową i dokończył napój. Jade nie chciała poruszać tego tematu przez najbliższe cztery miesiące. Chyba się tego bała. Myśl o dziecku ją przerażała.

~

Harry miał wolą reszte dnia. Wrócił do domu gdzie czekała na niego zdenerwowana Taylor.*

-Wróciłem!-rzucił kurtkę na sofe i leniwie opadł na nią. Dziewczyna weszła do salonu z założonymi rękoma nabklatce piersiowej.

-No co?

-Nic, nic... Widziałam cię dziś na mieście z jakąś dziewczyną i to młodszą od ciebie.-Taylor podeszła bliżej

-Kotku, to jest dziewczyna mokego szefa. Miałem ją tylko odprowadzić bezpiecznie.-tak nazwał Jade DZIEWCZYNĄ LOUISA. Zrobił to specjalnie.

-Napewno?

-Tak napewno...

~

Po ciasteczkowych lizakach nie było już śladu. Louis starał się podtrzymywać rozmowę, choć to było trudne. Dziewczyna nie chciała się wcale przed nim otworzyć. Myślał, że po rozmowie o medaliku pójdzie łatwiej.
Postanowili wrócić już do domu.

-Jade, powiedz mi. Co Hills naopowiadała ci o tym jaki to straszny jestem?-chłopak wziął pieska na ręce i usiadł na fotelu.

-Nic mi nie mówiła. Dlaczego sądzisz, że mogła mi coś powiedzieć?

-Cóż kiedy Liam był jeszcze ze swoją ex, zatrzymali się na kilka dni ale ona chciała żeby ją zabrał bo pani Hills powiedziała, że ćpie i takie tam.-Jade pokręciła głową z niezadowolenia i poszła do kuchni.

Patrzyła przez okno gdy poczuła na swoich biodrach nieco zimne dłonie Louisa. Wzdrygnęła się lekko.

-Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać?-szepnął jej do ucha i oparł podbrudek na jej ramieniu. Chciała coś powiedzieć ale ciało odmawiało posłuszeństwa.

-Porozmawiaj ze mną, proszę.-błagalnym tonem zwrócił się do niej. Pocałował ją lekko w policzek. Jade przygryzła dolą wargę i nawet nie owarzyła się go odepchnąć. Louis odwrócił ją i spojżał w oczy. Jade czuła na twarzy jego oddech. Przestrzeń między nimi stawała się coraz węższa. Tomlinson pocałował dziewczyne w usta. Namiętne pocałunki wywołały uczycie motyli w brzuchu Jade. Położyła jedną rękę na karku chłopaka i pozwoliła mu na pogłębienie pocałunku. Louis odsunął się z mlaśnięciem. Wsunął niesforny kosmyk włosów za ucho brunetki i uśmiechnął się zadziornie.

-Wydaje mi się, że chciałeś porozmawiać.-powiedziała ze śmiechem w głosie.

-Chyba mi nie powiesz, że rozmowa jest lepsza od tego?-uniósł brew i znów ją pocałował. Dzwonek do drzwi przerwał ich pocałunki. Chłopak wyjżał przez okno i zobaczył znajomy samochód. W jednym momemcie doszedł do siebie.

-Schowaj się w sypialni.-odprowadził ją do schodów.

-Ale...

-Jade, musisz.-zrobiła zgodnie z jego wolą. Jednak wyjżała przez okno. Dwoje mężczyzn zaczęło rozmowe z Tomlinsonem.

--------------------------------------------------------------------------

Heeej x
Jest następny rozdział. :) Troszkę zwaliłam początek no ale... xD

Louis pocałował Jade

TAŃCZYMY TANIEC SZCZĘŚCIA !
Rozdział nie jest specjalnie długi bo musiałam skończyć w odpowiednim momencie.
Mam nadzieję, że nie jesteście źli za to iż umieściłam Haylor?

Nie sprawdziłam błędów więc... zrobie to jutro xD

Chciałam podziękować za wszystkie komentarze i wyświetlenia a także zaprosić na mojego aska: http://ask.fm/TrySurvive
Możecie pytać o wszystko. A przy odrobinie szczęścia może zdradze co będzie w następnym rozdziale...

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Do następnego xx

środa, 9 kwietnia 2014

8. Cała prawda

-Właściwie, to już wstał.-Payne stał za plecami Jade. Brunetka obróciła się i z trudnością przełknęła ślinę, napotykając jego wzrok.

-Co ta suka robi u ciebie w domu?-krew w żyłach Louisa zaczęła się gotować ze złości

-Wiesz, ona ma imię.-objął ręką niższą od siebie dziewczynę i wysłał złośliwy uśmiech przyjacielowi.

-Phi, ciekawe jakie? Może dziwka?

-Liam...

-Louis, ocknij się! Przygarnąłeś ją po tym co zrobiła? Zaraz, to dlatego nigdzie nie wychodziłeś?!-Liam zaczął krzyczeć na bruneta, który miał już po uszy jego chamskiego zachowania. Jade była totalnie zdezorientowana. Nie wiedziała czy to dobrze, że Lou jest tak blisko, czy też źle. Tomlinson spojrzał się na niego kamiennym wzrokiem i chwile zastanawiał. Potem zaczął mówić bez emocji.

-Wyjdź.

-Co?!

-To co słyszałeś. Jade też ma uczucia, z resztą tak jak ja, a ty wcale się z nimi nie liczysz.-Payne zmarszczył czoło ze złości, zabrał swoje rzeczy i zatrzasnął za sobą drzwi. Louis nadal trzymał dziewczynę przy sobie jak najbliżej. Najdziwniejsze było to, że ona nie miała nic przeciwko. Z każdym dniem coraz bardziej podobało jej się towarzystwo Louisa. Chłopak głośno westchnął i drugą ręką przytulił Jade mocniej. Zamknęła oczy i wtuliła się w jego koszulkę.

-Przepraszam cię, za niego.-brunetka kiwnęła głową i zacisnęła uścisk. Nie poznawała już samej siebie. Zawsze była pewna, że nie zakocha się w chłopaku z takim towarzystwem. Ojciec ją ostrzegał przed takimi jak Tomlinson a teraz? Teraz chciała zostać. Najbliżej jak się da. Miała nadzieję, że Louis jej nie zostawi. Nie teraz. Gdy potrzebuje jego pomocy. W końcu mieli razem dziecko. Ale jej myśli nadal krążyły wokół studiów. Może zostawienie maleństwa z Lou jest najlepszym odwrotem? A może chciała w ten sposób po prostu uwolnić się od problemów? Nagle, chłopak lekko poluźnił uścisk. Jade ocknęła się i odsunęła. Louis patrzył się jak brunetka nerwowo bawi się palcami.

-Jade...

-Tak?

-Co dokładnie robiłaś w mojej sypialni, tam tego dnia gdy zabrałaś medalion?-zdenerwowanie dziewczyny podskoczyło na kolejny poziom. Co miała mu powiedzieć? Że chodziła po domu i grzebała w jego rzeczach? Raczej nie byłby z tego zadowolony. A brunet nadal czekał na odpowiedź. Skłamać, czy... powiedzieć prawdę?

-No więc, ja chciałam zwiedzić trochę dom i tak przypadkiem trafiłam na...

-Na pudełko, które było pod moim łóżkiem?-spojrzeli sobie w oczy. Jej, pełne strachu. Jego, obojętne.

-Tak jakby...-trwali w ciszy. Żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć. Jade przeszła powoli do salonu a Louis na górę do sypialni. Dziewczyna siedziała na sofie z pieskiem na kolanach i oglądała telewizję. Po dwudziestu minutach brunet stanął obok niej i wyciszył telewizor.

-Możemy porozmawiać?- brzmiał naprawdę poważnie. Jade przesunęła się odrobinę i zrobiła dla niego miejsce. Patrzyła się jak brunet kurczowo trzymał coś w ręku. Potem wziął jej dłoń i wsunął to w jej palce. Jej serce przyśpieszyło gdy zobaczyła w swoim ręku medalion.

-Założę się, że chcesz wiedzieć do kogo należy.

-Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz...-przełożyła go kilka razy z ręki do ręki i zatopiła wzrok w jego oczach. Louis chwycił jej dłoń i zaczął gładzić ją swoim kciukiem. Chwilę się zawahał.

-Należał do mojej mamy. Zawsze go nosiła.

-Ona nie żyje, prawda?-Tomlinson pokiwał głową. W tym momencie w gardle dziewczyny powstała gula. Zacisnęła jego dłoń nieświadoma swojego czynu.

-Mój ojciec nie był dobry w opiece nade mną. Prawie każdej nocy wracał totalnie zapity. Codziennie krzyczał na mnie i mówił jaki to jestem miękki. Nie było dnia żeby mnie nie bił.

-Ale dlaczego cię bił?

-Mówił, że w ten sposób stwardnieję. Był okropnym ojcem i nie boję się tego powiedzieć. Mama zawsze stawała w mojej obronie, miała go dość tak samo jak ja ale nigdy nie poszła do sądu i nie poprosiła o rozwód. Aż do czasu...-zrobił przerwę-Pewnego dnia ojciec chciał mnie pociąć. Gdyby nie to, że moja mama wróciła wcześniej, najpewniej bym teraz nie żył. Wzięła rozwód ale to nic nie dało. Nachodził nas i zastraszał. że nas zabije. I dotrzymał obietnicy. Wróciłem z treningu trochę później niż zwykle, przed domem stała karetka i policja.-dziewczyna miała coraz bardziej szkliste oczy ale nie chciała pokazywać słabości. Nie przy Louisie.

-Co ci powiedzieli?-chłopak zaśmiał się cicho

-Nie myślałem, że to cię zaciekawi.-spuściła wzrok i lekko się zarumieniła

-Jeśli nie chcesz to nie musisz mi opowiadać dalej

-Powiedzieli, że ktoś z sąsiadów słyszał krzyki i wezwał gliny. Gdy weszli, okazało się, że ojciec ją udusił. Poszedł do więzienia ale już odsiedział i rok temu wyszedł.-Jade nadal nie mogła w to uwierzyć. Louis od tak zwierzył się jej ze swojego trudnego dzieciństwa. Ten nie wzruszony Tomlinson, którego twarz nigdy nie okazuje uczuć.

-To jedyne co ci po niej zostało?-pokazała na medalik. Brunet skinął głową.

-Była jedyną osobą, która mnie kochała.-wziął naszyjnik od dziewczyny i położył go do jednego z pudełek na szafce, za szybą. Włączył dźwięk w telewizorze i zaczął oglądać od niechcenia. Jedna myśl nie dawała mu spokoju. Skąd ojciec Jade mógł wiedzieć jak zachowują się jego przyjaciele i on sam. Jednak wola zostawić tę rozmowę na inną okazję.

***
 
Jade siedziała w swoim pokoju czytając książkę. Nie miała niczego innego do roboty. Wszystko robiła za nią pani Hills. Ale skupienie się na słowach jakie były na stronach było trudne. Louis chodził w tę i z powrotem rozmawiając przez telefon. Dała sobie spokój. Odłożyła lekturę na bok i położyła się na łóżku. Gosposia weszła cicho do sypialni i postawiła kubek z herbatą na szafeczce nocnej. Dziewczyna uśmiechnęła się do niej i siadając, napiła się.
 
-Jak się czujesz?-starsza pani odezwała się pierwsza
 
-Dobrze a dlaczego pani pyta?
 
-Wydajesz się przybita.
 
-Wszystko w porządku.
 
-Jeśli Louis coś ci zrobił to mi po prostu powiedz.
 
-Ekhm...-w progu Louis opierał  się o futrynę drzwi.
 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 

Hej misie xx
Mamy następny rozdział ! Tym razem dokładnie sprawdziłam wszystkie błędy xD
 
Jak wam się podoba? Bo moim zdaniem zjebałam to ://
Komentujcie bo to najbardziej motywuje.
 
Kilka ogłoszeń:
Postanowiłam, że będziemy mieć hashtag na tt. Jak już mówiłam #choise. Piszcie tam wszysko co związane z tym ff :)
Możecie do mnie pisać na twitterze @Nightmares_xxox
 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
 
Do następnego xx