Para wydobywająca się z białego kubka przyciągała wzrok Louisa. Świat na chwilę zwolnił. Zegar odliczał kolejne sekundy coraz wolniej. Było wcześnie, bardzo wcześnie. Pani Hills jeszcze nie było a Jade i Snowflake smacznie spały. Chłopak przesunął wzrok na mały ogródek za oknem. Świeciło mocno słońce a ptaki głośno śpiewały. Powrócił do rzeczywistości.
Podniósł kubek do ust i upił kilka łyków kawy by rozbudzić organizm. Usłyszał tłumiony odgłos kroków. Po chwili Jade weszła do kuchni i zaczęła przygotowywać sobie herbatę.
-Czekaj, zrobię to za ciebie.-Louis poderwał się i wyręczył ją. Woda wstawiona przez niego zaczęła powoli się gotować. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i usiadła.
-Co cię ugryzło?-powiedziała zaspanym głosem
-Mnie? Nic.
-To dlaczego tak się zachowujesz?
-Minęły prawie dwa miesiące od... no wiesz. Więc powinienem ci teraz pomagać. Choć to nie będzie łatwe.- po raz pierwszy widziała na jego twarzy uczycie. Nie byle jakie. Niepewność, cierpliwość i zaufanie. Nie myślała, że tak szybko uda jej się to ujrzeć. Kąciki jej ust lekko uniosły się w górę. Krótka chwila ciszy została przerwana przez gwizd czajnika. Louis wlał wodę do kubka i podał go dziewczynie a sam usiadł s powrotem na swoje miejsce. Jade zatrzymała swój wzrok na chłopaku, który mieszał łyżeczką w kawie. Zauważyła u niego worki pod oczami. Pojedyncze kosmyki przetłuszczonych włosów spadały na zapadnięte policzki. Od dłuższego czasu nie przyglądała mu się z taką uwagą. Nagle brunet podniósł głowę. Widocznie wyczuł na sobie wzrok dziewczyny.
Uśmiech pojawiający się na jego twarzy wywołał u niej uczucie motyli w brzuchu, z niewiadomego powodu. Przerwała to unosząc kubek do ust. Louis dopił i wstawił naczynie do zlewu.
-Em, Jade...-dziewczyna odwróciła się do niego i czekała aż dokończy.
-Czy twoi rodzice wiedzą, że to ja jestem ojcem tego dziecka?-niepewność pojawiła się na jej twarzy. Nie odpowiedziała tylko znów zaczęła pić herbatę.
-Jade? Nie powiedziałaś im?-podparł się rękoma o stolik i spojrzał wymownie na dziewczynę.
-J-Ja chciałam ale... boję się reakcji ojca. To, że mu wogule powiedziałam o ciąży było trudne a powiedzenie mu o tym, że ktoś taki jak ty jest ojcem... Kosztowałoby mnie to mnóstwo nerwów.-jej ręka zaczęła nerwowo drżeć a oczy zaszły mgłą. Louis zauważył to. Stanął za nią i niepewnie objął.
-Nie płacz... To przecież nie jest koniec świata.-w jego głosie dało się usłyszeć lekki śmiech. Jade położyła rękę na jego przed ramieniu a drugą wytarła oczy. Nikt jeszcze jej tak nie potraktował. Chłopak delikatnie się odsunął i usiadł naprzeciwko.
-A teraz wytłumacz mi, co miałaś na myśli mówiąc "ktoś taki jak ja".-nastąpiła chwila ciszy, która szybko została przerwana.
-Mój ojciec nie lubi osób, które myślą, że mogą wszystko.
-Uważasz, że jestem jedną z tych osób?
-Nie, ale mój tata, owszem. Pozornie wie kim jesteś i co robisz z przyjaciółmi.
-To, że Liam i Zayn są tacy to nie moja wina.
-Szkoda, że on tego nie zrozumie, bo jesteś miły.-chłopak poczuł zakłopotanie. Rzadko słyszał szczere komplementy. Zazwyczaj gdy ktoś mówił mu coś miłego, chciał pieniędzy, bądź czegoś kosztownego.
-Jestem?
-Jasne, że tak! Głupie pytanie.
-Nie zawsze taki jestem. Często mnie ponosi.-pod dom zajechał samochód Harry'ego. Louis zauważył go przez okno.-Wrócimy do tego. Muszę iść, a ty nie wychodź.-zabrał kilka rzeczy i wsiadł do auta przyjaciela.
_____________________________________________________________
Kilka dziewczyn przeszło koło Louisa. Wyraźnie było czuć od nich alkohol. Chłopak usiadł przy barze, obok Liama, który pił trzeciego drinka tego wieczoru. Tomlinson chwycił szklankę z końcówką shota i dopił ją jednym łykiem.
-Wreszcie wśród swoich!-Liam szturchnął go niezdarnie łokciem.
-Chyba miałeś rację co do tego. Potrzebowałem odpoczynku.
-No widzisz. Ja zawsze mam rację! Gdzie jest Malik?
-Mizia się z Pezz gdzieś w kącie. Wiesz, jak to oni.-Louis wstał i zaczął szukać Zayna. Wyczuł wibracje w kieszeni więc wyjął telefon. Litery były nie ostre czego winą był alkohol.
"Od: Zayn
Do:Louis
Nie szukajcie nas. Pojechaliśmy do domu"
Pokręcił głową po czym schował telefon i ruszył w stronę przyjaciela
-Zayn jest w domu.
-Jak to w domu?-brunet wstał chwiejnie i oparł się o ścianę by nie upaść.
-Lepiej będzie jeśli my też wrócimy. Jesteś pijany.-chwycił go za ramie i podtrzymując zaprowadził do taksówki.
Wysiedli przed rezydencją. Kierowca taksówki odjechał tuż po tym jak dostał zapłatę. Louis musiał zaciągnąć śpiącego Liama sam będąc na wpół nieprzytomnym.
Ledwo wszedł do domu i położył go na kanapie w salonie. Poszedł do łóżka i po kilku minutach zasnął
Jade z trudnością otworzyła oczy i wstała. Jej goła stopa dotknęła zimnej posadzki za ostatnim stopniem. W kuchni zobaczyła Louisa z butelką wody.
-Lou, co ty robisz?
-Ciii... Chyba nie chcesz obudzić królewicza?-dziewczyna zmarszczyła czoło i pytająco spojrzała na chłopaka. Nie musiała długo czekać na odpowiedź.
-Liam śpi w salonie.
-Właściwie, to już wstał.-Payne stał za plecami Jade. Brunetka obróciła się i z trudnością przełknęła ślinę, napotykając jego wzrok.
----------------------------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Tak bardzo Was przepraszam, że musieliście tyle czasu czekać na ten rozdział. Ale niestety musiałam się uczyć do egzaminu ;-;
No jest kolejny rozdział! Podoba się? :)
Bardzo wam dziękuję za 9 komentarzu pod poprzednim rozdziałem! Mam nadzieję, że będzie nas przybywało coraz więcej :D
Ale co do rozdziału:
Louis wreszcie poszedł do klubu, najebał się z Liamem, przyniósł go a rano BAM! Spotkanie oko w oko z Jade xD
Komentujcie i zapraszajcie innych do czytania naszego bloga. A no i przepraszam za wszystkie błędy ale kończyłam ten rozdział wieczorem i już nie miałam siły.
Dawno nie pytałam więc zapytam jeszcze raz: Co sądzicie o hashtagu? PISAAAAĆ W KOMENTARZACH!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Do następnego xx
czwartek, 27 marca 2014
7. Spotkanie
Subskrybuj:
Posty (Atom)