piątek, 21 marca 2014

6. Snowflake

Louis przebudził się koło piątej rano. Słońce próbowało przebić się przez ciemność nocy. Ręka chłopaka powędrowała w stronę lampki nocnej. Zamiast włącznika, pod jego dłonią znalazł się medalik. Ten sam, który poprzedniej nocy zabrała Jade. Wierzchiem drugiej dłoni przetarł oczy i zapalił wreszcie lampkę. Przysunął się bliżej do źródła światła i kolejny raz obejżał medalion.
Kciukiem przejechał po kilku cyfrach. Zaknął oczy i pomyślał o niej. O właścicielce łańcuszka. Westchnął ciężko po czym odłożył go do pudełka pod łóżkiem. Zgasił światło i zatopił głowę w poduszce.

Budzik zadzwonił punktualnie o siódmej rano. Louis wyłączył go i podniósł wzrok patrząc na okno. Kropelki deszczu stukały w okno. Chłopak opuścił głowę na poduszkę i jęknął zirytowany.

-Ugh, tylko nie to! Znów deszcz.-głos bruneta nikł w pościeli. Lekkie pukanie do drzwi rozległo się po sypialni ale Louis nie miał zamiaru wstawać. Rozłożył się jeszcze bardziej na łóżku i zakrył kołdrą po głowę. Pukanie nie ustępowało.

-Proszę!-wysunął głowę i przewrócił oczami. Zza drzwi wysunęła się pani Hills.

-Nie zeszłeś, więc...

-Nigdzie nie wychodzę. Mam dość deszczu.-gosposia westchnęła i wyszła zamykając drzwi. Louis ponownie ułożył się wygodnie i zasnął. Deszcz nigdy nie był jego sprzymierzeńcem, mimo to nie zamieniłby nigdy Anglii na nic innego.

W tym samym czasie Jade wykonała poranną toaletę i zeszła na śniadanie. Była zdziwiona, że na stole stały dwa talerze a nie jeden jak poprzedniego dnia. Skrzypienie drzwi wejściowych rozległo się po piętrze. Do uszu dziewczyny dobiegł dźwięk stukotu butów o marmurową posadzkę.

W progu jadalni stanął Harry z płaszczem i kluczykami od samochodu w ręku.

-Gdzie Louis?-płaszcz został rzucony przez właściciela na jedno z krzeseł.

-Skąd ja mam wiedzieć? Widziałam się z nim wczoraj.-Styles usiadł na tym samym krześle, na którym leżało teraz jego okrycie. Stukał paznokciami o brzeg stołu a drugą ręką podparł głowę. Z wyższego piętra zdało się słyszeć przytłumione, przez dywan kroki.

Oboje zwrócili wzrok w stronę wejścia do pomieszczenia, w którym teraz stał Louis. Miał straszne worki pod oczami a kosmyki jego włosów wystawały na wszystkie strony. Poprawił swoją, pogniecioną koszulkę i usiadł na swoim miejscu. Zapadła niezręczna cisza. Kilka minut później, pani Hills postawiła przed Louisem i Jade śniadanie. Harry przyglądał się jak przyjaciel je.

Jade co i raz spoglądała na Louisa. Była zdziwiona, że jeszcze nigdzie nie wyszedł.

-Louis, dlaczego się tak grzebiesz?!-Harry rozprostował się na krześle.-Czy ty wogóle zamierzasz iść do pracy?!

-Nie... Pada deszcz. Wiesz jak bardzo nie lubie deszczu.-Harry przewrócił oczami po czym wstał i udał się do wyjścia. Po kilku chwilach, Louis podniósł się z miejsca i poszedł pod prysznic. Gdy wrócił otworzył drzwi balkonu i położył się w szerz na łóżku. Zamknął oczy i głęboko odetchnął. Poczuł słony zapach morza. "Co u licha...?" Wydawało mu się. Całymi dniami tylko pracował, brakowało u wakacji z przyjaciółmi a jeszcze bardziej z mamą. Ojciec nigdy nie był mu bliski.

-A gdyby tak... Nie, najpierw muszę z nimi porozmawiać.-wyszedł na balkon. Zimne, marmurowe płytki chłodziły jego stopy. Usłyszał szczekanie psów z sąsiedniej posiadłości. Przypomniała mu się jego przyjaciółka. Psia przyjaciółka. Uwielbiał się z nią bawić. Gdy Louis był wtedy w hotelu, z Jade. Suczka wymknęła się z ogródka i już nie wróciła.
Wiatr muskał jego skórę. Było ciepło deszcz ustał, czemu się nie dziwił. Był środek czerwca. Rozglądał się po niebie. Ani jednej chmurki. Po chwili usłyszał skomlenie. Dobiegało ze strony bramy. Zwrócił tam wzrok i zobaczył ubłoconego pieska. Nie był pewny czy to ona, przez to błoto. Ubrał buty i podszedł do ogrodzenia. Zwierzątko wyciągnęło jedną łapkę w jego stronę.

-Snowflake!-otworzył furtkę a suczka wbiegła i przywitała się, skacząc dookoła chłopaka. Louis zabrał ją do środka i dokładnie umył. Sierść Snowflake odzyskała dawny, śnieżnobiały kolor. Końcówki uszu miały rudy odcień, a małe, czarne łatki pokrywały jej ciało. Postawił przed nią miskę i przyglądał się jak łapczywie jadło. Pogłaskał ją i poszedł do salonu, w którym siedziała Jade i oglądała telewizje. Nie odezwał się słowem i dołączył się. Stukanie pazurów o posadzkę zapowiedziało, że suczka weszła do pomieszczenia. Jade zwróciła wzrok w jej stronę. Snowflake przyglądała się jej a potem powąchała ją.

-Choć, Snowflake.-na polecenie, położyła się u Louisa na kolanach i dalej przyglądała dziewczynie.

-Louis, skąd się wziął ten pies?-wskazała na zwierzątko.

-Wróciła do domu.-w głowie dziewczyny panował lekki chaos ale ostateczmie nie powiedziała nic. Zapanowała cisza.

------------------------------------------------------------------------

Jest kolejny rozdział.
Przepraszam, że musieliście tyle czekać ale nie czułam się za dobrze w tym tygodniu. (zwłaszcza wczoraj)

Nadal nie wiemy do kogo należy medalion :c Ale spokojnie, już nie długo xD

Louis odzyskał Snowflake, yay!

Widzę, że pojawia się powoli więcej komentarzy. I to mnie cieszy :D Fajnie by było jeśli polecicie mojego bloga swoim znajomym.

Aha, chcę wiedzieć ile osób czyta notatki pod rozdziałami, więc jeśli czytacie, to poza opinią napiszcie.
To chyba wszystko.

Do następnego xx